sobota, 30 marca 2013

Rozdział 4 ''Iphone z lombardu''

*perspektywa Nialla*

Zapukałem do drzwi i wszedłem. Zobaczyłam płaczącą Maggie. Dziewczyna widząc mnie szybko przetarła oczy i syknęła:
-Czego tu?
-Wszystko ok? -spytałem.
-Nie powinno cię to obchodzić!-powiedziała groźnie, po czym wstała wzięła swoją torbę i wyszła.
Po co ja tu w ogóle wchodziłem? Pff...Nie to nie. Już chciałem wyjść, gdy w kącie zauważyłem zeszyt. Podszedłem bliżej i sięgnąłem po znalezisko. Wypadło z niego zdjęcie. Była na nim mała dziewczynka, którą obejmowała najprawdopodobniej mama i dziadek. Zdjęcie było zrobione nad Loe Lake. Też tam kiedyś jeździłem. Przyjrzałem się dziewczynce na fotografii. To była Maggie. Te same niebieskie oczy i ta sama burza loków. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Schowałem zeszyt do plecaka i opuściłem schowek.

*perspektywa Maggie*

Pff...Co on sobie wyobraża? Przychodzi do mnie i pyta się ''Czy wszystko ok?''. Niech lepiej idzie do Jade. Ona na pewno z nim sobie porozmawia. Wyszłam ze szkoły i wsiadłam w autobus. Dzisiaj nie pracowałam w sklepie, więc miałam wolny piątek. Chciałam wyjść gdzieś z Maxem, ale niestety jego trening jest ważniejszy. W ogóle mam dzisiaj jakiś nieudany dzień. Ubrałam na uszy słuchawki i zajęłam miejsce przy oknie.  W deszczowe dni uwielbiałam słuchać wolnych piosenek. Tym razem słuchałam ''Stay'' Rihanny. Uwielbiałam ją. Piosenkę jak i wykonawczynię. Ludzie szli, niektórzy biegli. Mało kto lubił deszcz, a ja wprost go uwielbiałam. Najlepiej mi się wtedy myśli. Zawsze, gdy pada mam przed sobą tamtą noc...
Pamiętam to jakby było to wczoraj. Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w okno, po którym spływało milion kropelek na minutę. Na dworze było już ciemno. Drogę oświetlała tylko jedna latarnia. Czekałam na przyjazd dziadka już od kilku godzin. Chyba z milion razy pytałam się mamy za ile przyjedzie.
Miał przyjechać ze swojego domu w Londynie. Czekałam, czekałam aż w końcu zasnęłam. Po pewnym czasie przebudziłam się. Pewna, że dziadek już przyjechał udałam się do kuchni. Jedyne, co tam jednak zastałam to mamę opierającą się o blat kuchenny. Miała zasłoniętą twarz swoimi dłońmi i płakała.
-Co się stało? -spytałam wtedy. Na co mama tylko mnie przytuliła.
Jak się potem okazało samolot, którym leciał dziadek miał wypadek i nikt nie przeżył.
Dziadek zastępował mi tatę. To on nauczył mnie jeździć na rowerze i gry w pokera, często zabierał mnie nad jezioro. Kiedy go zabrakło, zniknęła jakaś część mnie. Długo nie umiałam sobie z tym poradzić. Wciąż często sobie nie radzę. 
Wyszłam, jak to zwykle na ostatnim przystanku i przez park szłam do domu.
-Hej poczekaj! -usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam...Nialla?
Podbiegł do mnie zdyszany. 
-Śledzisz mnie?-syknęłam najbardziej gorzko, jak tylko umiałam.
-Nie, mam lepsze rzeczy do roboty niż chodzenie za ''wspaniałą'' Maggie.-powiedział z sarkazmem w głosie.
-Więc czego chcesz?
-Znalazłem to.-powiedział i podał mi mój notatnik. -Może jakieś dziękuję?
-Nie czytałeś go?!
-NIE. Jak już mówiłem mam swoje życie.-zbliżył się ku mojej twarzy i spojrzał mi w oczy. -To co usłyszę moje dziękuję?
Nic nie odpowiedziałam, a moje poliki oblały się rumieńcami. Moje serce zaczęło bić szybciej. Co się ze mną dzieję?
-Dz-dzięki.-wydukałam.
-No, nie ma za co. -powiedział i się uśmiechnął. A potem po prostu odszedł. Schowałam zeszyt do torby. Czy on... Nie, Maggie o czym ty w ogóle myślisz. To frajer i tyle w temacie. Zarzuciłam torbę na ramię i pomaszerowałam prosto do domu.
-Hej mamo! -powiedziałam wchodząc do naszego mieszkania.
-Hej słoneczko! -usłyszałam z kuchni.
Podeszłam do mojej rodzicielki i przytuliłam ją. 
-Jak w szkole?
-Ee...Ok.-uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam mój laptop i otworzyłam facebooka. W tym momencie odezwał się mój Iphone. Sięgnęłam po niego. 

Od: Max
Przepraszam, trochę mnie poniosło. W końcu to tylko jakieś oceny. Może spotkamy się jutro? xx
Po mimo, że wciąż byłam trochę zła na Maxa, uśmiechnęłam się. Może jednak ten dzień nie jest taki zły?

Nie mogłam zasnąć.  Leżałam, a przed oczami cały czas miałam te niebieskie oczy. Chciałam je sobie po prostu wymazać z pamięci, ale po prostu nie mogłam. Spojrzałam na wyświetlacz mojego Iphone. 4.53. Obróciłam się na prawy bok. Jednak po chwili stwierdziłam, że nie ma to sensu. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. Wlałam wody do wanny, zdjęłam piżamę i zanurzyłam się cała w gorącej wodzie. Gdy skończył mi się oddech, wypłynęłam na wierzch. Wylegiwałam się tak około godziny, a potem wyszłam. Ubrałam się, wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Mama już była na nogach. Lekko zdziwiona, że mnie widzi, spytała:
-Weekend, a ty wstajesz o 6 rano?
-Nie mogłam spać. -powiedziałam i usiadła przy stole.
Mama usiadła i podała mi kanapki. 
-Dzięki.-uśmiechnęłam się.
Zjadłam kanapki i wyszłam z domu. Ubrałam na uszy słuchawki. Tym razem słuchałam Ed'a Sheerana ''Give Me Love''. Skierowałam się ku mojej ulubionej kawiarni w mieście. Była jeszcze nieczynna. W sumie niedziwne. Mało kawiarni, jeśli w ogóle było otwartych od 6 rano. Usiadłam na dworze przy stoliku i wyjęłam mój notatnik. Zapisałam tam tekst piosenki:

In my memory
I was hurtin' long before we met
Oh, in my memory
They're still burnin', fingertips you left
And always meant to say to you can't

(Little Mix - Turn Your Face)

Często zapisywałam jakieś nuty czy tekst. Dlatego prawie wszędzie nosiłam mój zeszyt. Każde miejsce, które odwiedziłam, wszystko co zobaczyłam i przeżyłam było dla mnie inspiracją. Podkuliłam nogi pod siebie. W uszach słyszałam tylko ''Give me love like her''.

~~
Hej! :D
Co tam u Was słychać? Jak widzicie dużaaa zmiana! Wygląd bloga osobiście bardzo mi się podoba. : 3 A co wy myślicie? Co do rozdziału, jak dla mnie trochę nudny, ale Maggie zaczyna zwracać trochę więcej uwagi na Nialla, hmm? Co sądzicie o rozdziale numer cztery? Proszę o szczere opinie w komentarzach!
Ściskam gorąco i wesołych świąt xx

środa, 20 marca 2013

Rozdział 3 ''Kłamię codziennie''


*perspektywa Nialla*

Zobaczyłem na ławce tą samą dziewczynę, co wczoraj w autobusie. Mając na myśli ''dziewczyna'' chodzi mi o wspaniałą i popularną Maggie Lockwood. Jestem w tej szkole od kilku miesięcy, ale już kilka razy widziałem ją w ''akcji''. Codziennie słyszę jak obgaduje, plotkuje, naśmiewa się z innych. Jest wredna i uważa się za pępek świata. Nienawidzę takich ludzi.
-Niall! Słuchasz mnie w ogóle? -powiedziała z lekką irytacją w głosie Jade. Potrząsnąłem głową.
-Wybacz, co mówiłaś?
-Nieważne. -zaśmiała się. -Ja lecę, na razie. -uśmiechnęła się promiennie i odeszła.
Jade była naprawdę spoko. W pierwszy dzień szkoły jako jedyna zwróciła na mnie uwagę. Pokazała mi szkołę, opowiedziała trochę o ludziach, którzy tu uczęszczają i pomogła mi się odnaleźć.  Spojrzałem w stronę ławki, jednak jej już nie było. Z resztą, nieważne. Poszedłem w kierunku szkoły. Na korytarzu nikogo nie było. W sumie niedziwne, jest długa przerwa, w naszej szkole trwa ona godzinę. Można wtedy wyjść gdziekolwiek się chcę, ale potem trzeba wrócić na drugi blok zajęć. Szedłem, więc pustym korytarzem w moje ulubione miejsce, to znaczy parapet koło sali matematycznej. Usiadłem wygodnie i wyjąłem zeszyt, gdy usłyszałem jakieś głosy.
-Jak zwykle 100% z testu! Powinnać wziąć udział w konkursie matematycznym. Na pewno zajęłabyś wysokie miejsce! -mówił podekscytowany pan Mulvey, nasz nauczyciel matematyki.
-Dziękuję, ale wie pan... -usłyszałem głos dziewczyny.
-Rozumiem, ale może powinnaś przemyśleć moją propozycje.
-Oczywiście, przemyślę. Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia.
Z sali wyszła Maggie i skierowała się ku schodom na dół. O co chodziło? Czemu pan Mulvey nie powie jej tego na lekcji, którą mamy za jakieś 40 minut? Potrząsnąłem głową. Nie będę się mieszać. Wziąłem ołówek i jak zwykle zacząłem coś pisać.

Godzina minęła w oku mgnienia. Po chwili już wszyscy byli przy klasie. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
-Mam dla was wasze sprawdziany. -powiedział obojętnie pan Mulvey. -Mogło być lepiej.
Lekko grubszy pan po 40-stce zaczął rozdawać testy.
-Lockwood! Znowu dopuszczający z takimi ocenami nie przepuszczę cię do trzeciej klasy! -powiedział i w tym momencie potknął się o ławkę, a sprawdziany wypadły mu z ręki. Cała klasa zaczęła się śmiać. Ja wstałem i pomogłem zbierać kartki. Coś zwróciło moją uwagę. Perfekcyjnie obliczenia, 100 % z testu i nazwisko Lockwood Maggie.
-Oddawaj to! -syknęła zdenerwowana dziewczyna wyrywając mi test z ręki. Spojrzałem na nią pytająco, jednak po chwili wstałem i oddałem testy nauczycielowi.
Usiadłem na swoje miejsce. Mój sprawdzian jak zawsze dostałem jako ostatni.
-Znowu dwa? -powiedziałem zirytowany.
-Musisz ogarnąć ten materiał. Jest ci potrzebny do testu na koniec liceum. -powiedział obojętnie Mulvey.
-Super. -burknąłem pod nosem.
Lubiłem się uczyć, ale matematyka to nie był mój przedmiot. Wszystkie liczby mieszały mi się. A jednostki to już najgorsze co może być. Myli mi się to nano, mili i co tam jeszcze jest. Nigdy nie mogłem tego zapamiętać. Wolałem takie przedmioty jak angielski czy muzyka.
-Podaj do Maggie. -szepnął Max Marin, jej chłopak.
Z obojętnością podałem dalej karteczkę od Maxa.
-Horan,co ty tam masz? -powiedział groźnie Mulvey i wyrwał mi kartkę z ręki. Świetnie, jak zwykle mi się dostanie.
Mężczyzna otworzył kartkę i po chwili z jego twarzy zniknął gniew i pojawiło się zdziwienie.
-Horan, Marin, Lockwood zostańcie po lekcji. -wymamrotał i wrócił do swojego miejsca.
-Świetnie to rozegrałeś. -szturchnął mnie Max. Maggie rzuciła mi tylko spojrzenie typu: ''brawo''.
Po kilku wspaniałych przykładach logarytmów, dzwonek zadzwonił. Gdy chciałem wyjść z klasy, usłyszałem za sobą głos Mulvey'a:
-Horan, a ty gdzie się wybierasz?
-Ja nic nie zrobiłem. Podałem tylko tą głupią kartkę dalej! -powiedziałem zdenerwowany.
-Spokojnie, nie chodzi mi o tą kartkę. Choć z drugiej strony uważaj co piszesz, Max... -spojrzałem na matematyka ze zdziwieniem.
-Więc o co? -spytała Maggie.
-Chcę, żebyście poprowadzili razem lekcje otwartą.
-CO? -krzyknęliśmy wszyscy.
-Niall jest dobrym organizatorem i plastykiem, więc zaprojektuje stoisko. Max będzie zachęcał wszystkie dziewczyny do wybierania klas matematycznych. A Maggie... będziesz rozwiązywać zadania.
-Czemu Maggie ma rozwiązywać zadanie? Przecież ma gorsze oceny niż ja. -powiedział zdziwiony Max.
-Właściwie to nie...-szepnęła Maggie do Maxa.
-Słucham? -powiedział zdezorientowany chłopak.
-Nie wnikam w wasze sprawy, ale macie to zrobić.
Wyszliśmy z sali. Maggie wzięła Maxa za rękę, a on niechętnie wszedł za nią do kantorka woźnego. Sam skierowałem się ku sali biologicznej.

*pespektywa Maggie*

-Powiesz mi, o co chodziło? -spytał mnie zdenerwowany Max.
-Uspokój się. Po prostu mam trochę lepsze oceny, niż mówi to pan Mulvey...
-Lepsze czyli...
-Same szóstki. -powiedziałam prosto z mostu.
-Ale czemu Mulvey... Czemu ty kłamałaś?
-Nie chciałam, żebyście mieli mnie za jakąć kujonkę!
-Więc lepiej było nas okłamywać? -powiedział, a po jego słowach zapadła cisza.
Co miałam mu odpowiedzieć? Po moich policzkach spłynęły łzy. I to wcale nie przez to, że dowiedział się o moich ocenach. Zdałam sobie sprawę, że nic o mnie nie wiedzą. Kłamię codziennie. Zmarnowany chłopak opuścił kantorek woźnego trzaskając przy tym drzwiami.Oparłam się o ścianę i opadłam na ziemię. Zamknęłam oczy i zaczęłam płakać.Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.

~~
Hejj! Jest rozdział trzeci! :D Co sądzicie? Po raz pierwszy z perspektywy Nialla! :) Liczę na opinię w komentarzach. ♥

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 2 ''Jestem Maggie Lockwood i jestem fantastyczna''


*perspektywa Maggie*
~22.00~

Zamykałam właśnie sklep. Jak zwykle, w duchu modliłam się, żeby nikt z moich znajomych nie szedł akurat przypadkiem tą drogą. Na szczęście nikogo nie widziałam. Skierowałam się ku przystankowi. Wsiadłam w ostatni autobus i pojechałam do domu. 
Weszłam do mieszkania. Zdjęłam buty i po cichu powędrowałam do kuchni. Mama pewnie już wróciła z pracy. Nie chcę jej budzić. Wstaje o 5.00 i wraca o 20.00 do domu. Sięgnęłam po mały jogurt naturalny i skierowałam się w stronę mojego pokoju. 
''Świetnie'' -powiedziałam myśląc ile jest na jutro zadane. I tak spędziłam uroczy wieczór z koleżanką biologią i przyjaciółką matematyką. 

~nazajutrz, po lekcjach~

Dzień w szkole minął dość szybko.  Wyszłam z budynku równie szybko wykręcając się kumpelą, że muszę coś zrobić.
Gdy dobiegłam na przystanek właśnie dojechał mój autobus. Wskoczyłam do niego i pospiesznie zajęłam miejsce.
Nie wiem dlaczego, ale akurat tą linią prawie nigdy nikt nie jeździł.W tym momencie do autobusu wszedł znajomy mi blondyn. Opuściłam głowę w dół, żeby mnie zauważył, co było dość proste, gdyż autobusem jechały może z trzy osoby. Wracając do chłopaka. Nawet nie kojarzę jak się nazywa. Jest w równoległej klasie. Typowy dziwak. Z nikim nie rozmawia, tylko siedzi i coś pisze. Często naśmiewamy się z niego. Jest typowym kozłem ofiarnym. Kątem oka spojrzałam na towarzysza podróży. Miał, jak już wcześniej wspomniałam blond włosy i niesamowite niebieskie oczy. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi... Boże co ja gadam. Potrząsnęłam głową i skierowałam swój wzrok w okno. Na niebie zgromadziły się czarne chmury, a po chwili już padało. Zaraz miałam wysiadać. Spojrzałam na blondyna i w tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak uśmiechnął się do mnie, co spowodowało u mnie rumieńce. Odwróciłam wzrok w inną stronę. Wzięłam swoją torbę i wyszłam z autobusu. Nie patrząc na nic, skierowałam się do sklepu. Przy tylnym wejściu rozejrzałam się jeszcze-jak za każdym razem- czy nikt z moich znajomych nie idzie. Odetchnęłam z ulgą, gdy uznałam, że nikogo nie poznaje. Weszłam do sklepu.
-Hej Maggie! -usłyszłam ciepły głos pani Foster.
-Dzień dobry! -odpowiedziałam z uśmiechem.
Lubiłam panią Foster. Była to starsza kobieta, która również pracowała w sklepie, jako spec od fortepianów. Zawsze chciałam nauczyć się na nich grać, ale jakoś nie było okazji.
Zdjęłam mój wełniany sweterek i ubrałam firmowy t-shirt z logiem sklepu. Spięłam włosy w koka, zdjęłam soczewki i ubrałam okulary.
Co by było, gdyby inni zobaczyli mnie w okularach? Jak to stwierdziliśmy okulary są okropnie niemodne. A  ja? Przecież jestem Maggie Lockwood i jestem fantastyczna. Tak przynajmniej często słyszę. 
Po kilku godzinach za ladą, usłyszłam coś pięknego. Ktoś obok w sali grał na fortepianie. Przekonana, że to pani Foster ruszyłam w kierunku sali. Nie przerywając wspaniałej muzyki uchyliłam lekko drzwi. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam i usłyszałam. Ujrzałam przed sobą blondyna ze szkoły. W skupieniu patrzył na klawisze. To, co słyszałam było wprost niesamowite. Każdy dźwięk był przemyślany i zagrany perfekcyjnie.
Z wrażenia otworzyłam usta. Gdy chciałam odrobinę się cofnąć potknęłam się o jakiś stos segregatorów. Upadłam z wielkim hukiem na ziemie. Nagle melodia grana na fortepianie ustała. Szybko wstałam i schowałam się za firankę. Po kilku sekundach z sali wyszedł znany mi już blondyn. Rozejrzał się, spojrzał na chaos, który narobiłam i wyszedł z lekkim uśmiechem (?) na twarzy. Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam trzask drzwi, a potem błogą ciszę. Wyszłam zza firany. Weszłam z powrotem na salę sklepu. 
''Cholera'' -przeklnęłam w myślach. Zobaczyłam przed sobą chłopaka. Schowałam się za pianinem, a potem na czworaka przeczołgałam się za ladę. To chyba jeszcze bardziej żałosne niż jakby zobaczył, że tu pracuję. Wysunęłam lekko głowę. Blondyn ścisnął dłoń uśmiechniętej pani Foster i wyszedł ze sklepu.

~nazajutrz~

Siedziałam właśnie z moją ekipą w kafejce szkolnej. Słyszałam jak CeCe zawzięcie dyskutuje z Mir o jakimś nowym teldysku Rihanny. Myślami byłam jednak gdzie indziej. Cały czas miałam w głowie te piękną melodię. 
-A ty co sądzisz? -usłyszłam od CeCe.
-Przepraszam, nie słuchałam. -odpowiedziałam wracając do rzeczywistości.
-A o czym tak intensywnie myślisz? Cały dzień jesteś z głową w chmurach. -powiedziała Mir.
-A o niczym ważnym.-odpowiedziałam szybko.
Zobaczyłam jak ten sam blondyn wchodzi do kafejki.
-Kto to jest? -zwróciłam się do Mirandy.
-On? -powiedziały jednocześnie, na co przytaknęłam.
-Niall Horan. Powszechnie znany dziwak. Brak znajomych i dobre oceny. Przeniósł się do tej szkoły we wrześniu. -powiedziała Jenna , która zawsze wiedziała wszystko o wszystkich.
-To o nim tak myślisz? Co na to powie Max? -powiedziała CeCe.
-Na co, coś powiem? -usłyszałam za sobą głos Maxa.
-Na to, że może wyszlibyśmy dziś gdzieś razem? -uśmiechnęłam się.
-Wiesz...Dzisiaj zbytnio nie mogę. Mam trening.
-Dobra rozumiem. -powiedziałam nieco smutniej.
-O to Matt i Jake, muszę lecieć. Paa! -pocałował mnie w policzek i poszedł w kierunku swoich kumpli.
Ostatnio nie układa nam się za dobrze. Treningi są ważniejsze niż ja. Wiem, że to samolubne myślenie, ale kiedyś widywaliśmy się codziennie. Teraz nawet w weekendy nie ma czasu. Nie ukrywam, że często mnie to rani.
-W porządku?-spytała Mir.
-Taa. Przejdę się, ok? -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
Dziewczyny przytaknęły. Wzięłam swoją torbę i ruszyłam w kierunku szkolnego ogródka. Lubiłam tam przebywać, zwłaszcza w ładną pogodę, taką jak dzisiaj. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon. Włączyłam piosenkę, którą zawsze słucham, gdy nie mam za dobrego nastroju. Mam do tej melodiii duży sentyment, gdyż przy tej piosence Max pierwszy raz zwrócił na mnie uwagę i zatańczył ze mną na szkolnym balu. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki, gdy ujrzałam przed sobą... jak on był? Nialla? Ku mojemu zdziwieniu wcale nie szedł sam. Towarzyszyła mu Jade. Moja dawna przyjaciółka. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Czemu? Sama nie wiem. Szli razem i wyglądali na szczęśliwych. Kiedy przyjaźniłam się z Jade wszytko było prostsze. Nie byłyśmy popularne, miałyśmy swoje zwyczaje, żarty, które śmieszyły tylko nas. Ale coś za coś. Byłyśmy dwoma dziwaczkami z klasy. Nikt nas nie lubił, a wręcz się z nas naśmiewano. Gdy postanowiłyśmy się zmienić, to mnie wybrano na nową gwiazdę szkoły. Mnie wzięto do elity szkoły. Chciałam wprosić Jade, jednak Mir uparcie powtarzała, że nie jest nam potrzebna. Zaczęłam się spotykać z nowymi znajomymi. Ludzie mnie rozpoznawali. Chcieli być tacy jak ja. Jade powiedziała, że zmieniłam  się. Stałam się wredną, kłamliwą suką. Wtedy powiedziałam, że ma się wynosić i że wcale mnie nie zna. Jednak z biegiem czasu, zorientowałam się, że miała całkowitą rację. I to chyba najbardziej mnie bolało. Udaję kogoś kim nie jestem. Gdy się jeszcze przyjaźniłyśmy, obiecałyśmy sobie, że nigdy się nie zmienimy i będziemy się przyjaźnić do końca życia. Od tamtego czasu jednak wszystko się zmieniło. Znajomi, charaktery i my.

~~
Siema! ♥ Przepraszam, że tak późno dodaję, ale dopiero teraz miałam czas ;) Obiecuję, że będę dodawać o wiele częściej, oczywiście jeśli będziecie chciały :D