niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 6 ''Największy frajer w szkole''

*perspektywa Maggie*

Po chwilowym załamaniu, postanowiłam wziąć się w garść i odeszłam od Horana. Zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Po prostu rzuciłam mu się na szyję i płakałam. Pewnie dlatego, że tak naprawdę nie mam nikogo bliskiego komu mogłabym się wyżalić. Już wolę płakać w objęciach największego frajera w szkole niż powiedzieć dziewczynom, że Max mnie zdradził. Co one pomyślą? Co Niall sobie pomyśli? Jeszcze sobie wyobrazi, że go lubię czy coś...A do tego zdecydowanie nie może dojść. Ale z drugiej strony to gdyby nie on pewnie już bym nie żyła.

~w domu, 17.03~

Nie spieszyło mi się do domu. Jednak, gdy już do niego weszłam odetchnęłam z ulgą. Rzuciłam torbę w kąt, klucze położyłam na stole w kuchni, a sama powędrowałam w stronę łazienki. Napuściłam gorącej wody do wanny. Zdjęłam z siebie przemoczone ubrania i zmyłam rozmazany makijaż. Zanurzyłam się i oblała mnie fala ciepła. Zamknęłam oczy i na chwilę zapomniałam o wszystkim.
Po jakiejś godzinie zdecydowałam wyjść. Ubrałam za duży sweter, szorty i naciągnęłam na nogi stare już kolanówki. Związałam włosy w koka, a na nos ubrałam okulary. Sięgnęłam po opakowanie czekoladek i zaległam na kanapie. Na początku oglądałam jakieś głupkowate komedie, które miały być śmieszne, ale chyba im nie wyszło, bo ani razu się nie zaśmiałam. A może dlatego, że chyba nic nie jest w stanie mnie teraz rozśmieszyć? Nieważne. W połowie filmu wyszłam do kuchni, żeby zamówić pizzę. Dawno nie jadłam zwyczajnej margarity. Zazwyczaj zamawiałam sałatki czy coś w tym rodzaju, a nie bomby kaloryczne jakimi są czekoladki i pizza. Ale w tym momencie chciałam po prostu nażreć się tym ciastem z serem i z sosem czosnkowym i mieć święty spokój.
Kiedy zamówiłam, wróciłam na swoje miejsce i przykryłam się kocem. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i otworzyłam drzwi.
-Ile się należy? -spytałam szukając drobnych w kieszeni.
-Maggie?-usłyszałam i spojrzałam na dostawcę. Gdy ujrzałam jego niebieskie oczy i blond włosy nie mogłam uwierzyć. Wzięłam opakowanie z pizzą w lewą rękę, a prawą wciągnęłam chłopaka do domu.
-Nikomu ani słówka. Ani o tym teraz, a ni o tym dzisiaj. -syknęłam.
-Ani o tym, że pracujesz w sklepie? -spytał i się uśmiechnął się lekko.
-Skąd ty to...? -potrząsnęłam głową.-O tym też.
-Dlaczego udajesz kogoś, kim nie jesteś?
-Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.
-Masz racje, nie musisz, ale ja nie muszę trzymać języka za zębami.
Zatkało mnie. Ten niewinnie wyglądający chłopak naprawdę to powiedział? Nikt nigdy mi nie odmówił.
-Dobra, niech ci będzie, ale jak powiem to nikomu w świecie nie powiesz o dzisiaj i wyjdziesz z mojego domu.
Chłopak przytaknął.
-Jesteś nowy w tej szkole, nie?
-Chodzę tu od września.
-No właśnie. Wcześniej w gimnazjum i w podstawówce wcale nie byłam taka...
-Zakłamana? -dokończył.
-Można tak to ująć. Przyjaźniłam się z Jade. Wiesz, tą z którą chodzisz... No i...
-Czekaj, ty myślisz, że ja i Jade się spotykamy? -zaśmiał się.
-Wszyscy tak mówią i nawet tak wyglądacie.
-Przyjaźnimy się. A ty... kolegowałaś się z Jade? -spytał zdziwiony.
-No tak. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.
-Nigdy mi nie wspominała.
Na chwilę zaniemówiłam. Nic o mnie nie mówiła? W sumie, nie ma czym się chwalić.
-Nieważne... Pokłóciłyśmy się w w drugiej klasie gimnazjum. Ona zaprzyjaźniła się z klasowymi frajerami, a ja z tzw elitą. Nie dostałabym się tam nigdy, gdyby wiedzieli o mnie to co ty wiesz i Jade wie.
Nie mają pojęcia gdzie mieszkam, kim jestem... Nie chcę być samotna. Nie chcę być wyśmiewana. -mój podbródek zaczął się trząść. Przygryzłam policzki od środka, żeby nie było powtórki z rana.- Powinieneś już iść. -wyszeptałam.
-Jasne. -powiedział zdezorientowany. Wychodząc odwrócił się w moją stronę:
-Nikomu nie powiem. -szepnął i wyszedł z domu.
Gdy tylko zamknęłam drzwi osunęłam się na nie i zaczęłam płakać.
Otworzyłam pudełko z pizzą i dalej płacząc zaczęłam zajadać. Co się ze mną dzieję? Czemu ja mu to wszystko wygadałam? Mogłam postawić na swoim. I tak by nie wygadał... Chociaż. On jest inny. Nigdy kogoś takiego nie spotkałam. Sama nie umiem tego określić. No... Po prostu inny.

~~
Przepraszam za dość długą przerwę i za ten rozdział :c
Wiem, że rozdział dość nudny, ale muszą być takie, same rozumiecie :)
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :D

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 5 ''Wszystko w porządku?''

*perspektywa Maggie*

Z nieba powoli zaczęło kropić. Pogoda była okropna. Zimno, wiało i teraz jeszcze zaczęło padać. Z Maxem miałam się spotkać o 8.00 przed jego treningiem, bo oczywiście musiał na niego iść również w sobotę.
Spojrzałam na zegarek, który równo wskazywał godzinę 8.30. Westchnęłam sięgając po torbę. To już raczej nie ma sensu. Ostatni raz spojrzałam na wyświetlacz mojego iphona. Żadnych nowych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Może po prostu zapomniał? Tym razem w moich uszach leciała piosenka Bruno Marsa ''When I Was Your Man''. Szkoda, że tylko w filmach i piosenkach jest prawdziwa miłość.
Wyszłam z kawiarni i poczułam zimne krople deszczu. Tym razem mi to nie przeszkadzało. W sumie nie mam co ze sobą zrobić. Szłam powoli ulicą. Ludzie z parasolami czy bez omijali mnie szybko i chowali się przed ulewą. A ja po prostu powoli wędrowałam przed siebie. Minęłam nawet halę, na której Max ma trening. Kiedy chciałam ją wyminąć, coś przykuło moją uwagę. Biała kartka na drzwiach wejściowych.

OD DNIA 20 MAJA DO DNIA 20 CZERWCA WSZYSTKIE TRENINGI ODWOŁANE!

Może, chodzi na treningi gdzie indziej? Od kilku dni wymigiwał się od wspólnych wyjść, bo musi ćwiczyć przed ważnymi meczami. Nigdy tego nie sprawdzałam, bo mu ufałam. Ale może... Nie. Najlepiej jak do niego zadzwonię.
Schowałam się pod daszkiem hali sportowej i wyciągnęłam telefon.
-Halo? -usłyszałam jego głos.
-Hej, gdzie jesteś? Mieliśmy się spotkać, pamiętasz?
-Wiem, wiem. Nie dałem rady. Jestem teraz tam gdzie zawsze, zaraz zaczynam trening.
-I nie mogłeś chociaż zadzwonić, że nie przyjdziesz?
-Zapomniałem. Nie spinaj się, mała.
Myślałam, że zaraz wybuchnę. Nie dość, że okłamuję mnie od kilku tygodni to jeszcze mi mówi, że mam wyluzować? W słuchawce usłyszałam śmiech dziewczyny i głos ''No zostaw ten telefon i chodź!''.
-Wiesz co? Mały to może być chuj, ale nie ja. Nie chcę cię już znać!-krzyknęłam do słuchawki.
-Mag..-rozłączyłam się.
Schowałam telefon do torby. Teraz to już zupełnie nie przeszkadzał mi deszcz. Przynajmniej nie było widać moich łez. Na ulicy prawie nikogo nie było. Przez cały czas naprawdę myślałam, że on coś do mnie czuje. To było kłamstwo. Tak jak, jak całe moje życie. Moja wodoodporna maskara nie wytrzymała. Czarny tusz spływał mi po policzkach. Nie zważając na nic po prostu weszłam na ulicę. Nagle do moich uszu dobiegł głośny dźwięki klaksonu. Odwróciłam głowę w prawo, a prosto na mnie jechała ogromna ciężarówka. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mogłam się ruszyć. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i cofnął do tyłu, dokładnie sekundę przed przejazdem ciężarówki.

*perspektywa Nialla*

Dziewczyna z zupełną dezorientacją obróciła się w moją stronę. Patrzyła na mnie przez chwilę nic nie mówiąc. Jednak po chwili wybełkotała:
-Dz-dzięki.- i odeszła, ale dogoniłem ją.
-Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku, jeśli chcesz wiedzieć! -krzyknęła mi w twarz, a z jej oczu poleciały łzy. Nie wiedziałem za bardzo, co mam zrobić. Podszedłem i ją przytuliłem. Sądziłem, że mnie odepchnie, ale ona po prostu płakała dalej. Staliśmy przy przejściu dla pieszych wtuleni w siebie podczas deszczu. Ludzie patrzyli się na nas jak na jakiś wariatów.
-Przepraszam.-powiedziała ocierając swoje łzy.
-Nie masz za co. -szepnąłem.
Oderwaliśmy się od siebie. Dziewczyna spojrzała w moje oczy, jednak po chwili odwróciła głowę.
-Muszę już iść.
-Ok. -odpowiedziałem lekko zdziwiony jej nagłą zmianą nastroju.
Odchodząc odwróciła się w moją stronę. Może mam zwidy, ale lekko się uśmiechnęła i poszła dalej.

~~
Hej :D
Dzisiaj taki krótki, bo trochę źle się czuję :c Ale, że miałam czas to napisałam :) Dzięki wielkie za komentarze pod czwórką ♥