poniedziałek, 22 lipca 2013
sobota, 18 maja 2013
Rozdział 7 ''To zerówki''
*perspektywa Nialla*
Nie sądziłem, że jej zachowanie ma... jakby to powiedzieć... jakiś głębszy sens. Widząc jej załzawione oczy wiedziałem, że nie kłamie. Pierwszy raz zrobiło mi się jej szkoda. Ale z drugiej strony, oszukuje wszystkich na około i to dla własnej wygody. Eh... Naprawdę nie rozumiem dziewczyn, a raczej jej, bo na pewno nie jest typową dziewczyną. Nienawidzę ludzi, którzy udają głupich, bo myślą, że to fajne. Jednak z nią było inaczej. Chociaż sądzę, że gdyby jej sekret wydałby się żyłoby się jej o wiele lepiej. Przerwałem moje rozmyślenia, gdyż dotarłem do mojego domu. Wielka brama z literą H otworzyła się, gdy nacisnąłem domofon. Wszedłem po schodach, a w drzwiach stał już James.
-Witam-powitał mnie jak zawsze to robił.
-Hej-uśmiechnąłem się. Lubiłem go. Zajmował się mną praktycznie od urodzenia. Był dla mnie jak dziadek.
To on nauczył mnie grać w piłkę nożną, jeździć na rowerze i nawet gotować. Zdjąłem buty i już wchodziłem po schodach, gdy usłyszałem za sobą:
-Pan Horan chciałby się z tobą widzieć.
-Świetnie-rzuciłem sarkastycznie pod nosem i skierowałem się stronę salonu.
*perspektywa Maggie*
Był piątkowy wieczór, a ja siedziałam użalając się nad sobą. Świetnie zaczyna się ten weekend. Usiadłam na kanapie przerzucając kanały.
-Już w tą niedzielę ostatni casting do Siódmej Edycji X-Factora! Może to ty zostaniesz nową gwiazdą?
Zawsze chciałam pójść na przesłuchanie, ale bałam się. Nikt nie wie, że śpiewam. Uwielbiam to robić i sądzę, że jestem w tym całkiem dobra. Po dość długich reklam zaczęłam ziewać. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Ze snu wyrwał mnie dźwięk mojego Iphone'a. Podniosłam rękę i sięgnęłam po telefon.
Od: Max
Musimy pogadać. To nie tak jak myślisz.
Przygryzłam dolną wargę. I nagle zdałam sobie z czegoś sprawę.
Do: Max
Ale teraz?
Od: Max
Będę za 20 minut.
Spojrzałam na zegarek, a potem na siebie i aż podskoczyłam. Szybko zerwałam się z kanapy i skierowałam się ku mojej sypialni. Szybko wsunęłam na siebie jeansy i dopasowany top. Zdjęłam moje puchate, ale jednak dość dziecinne kapcie i ukazałam moje pomalowane na granatowo palce u stóp. Ubrałam na siebie japonki i rozpuściłam włosy. Umyłam zęby, żeby nie było czuć pizzy. Zdjęłam okulary i przeraziłam się, gdy okazało się, że moje soczewki się skończyły, po chwilowym ataku paniki stwierdziłam, że okulary to chyba najmniejszy problem.Co on w ogóle chce mi powiedzieć? Oszukiwał mnie...W sumie ja jego też, ale to coś innego. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ostatni raz spojrzałam w lustro i opuściłam łazienkę. Moje serce waliło jak oszalałe. Otworzyłam i zobaczyłam w nich Maxa. Miał dość smutną minę. Wpuściłam chłopaka do środka. Spojrzał na mnie trochę dziwnie.
-To zerówki-wybełkotałam.
-Aa-powiedział i skierował swój wzrok w ziemię.
To wszystko co ma do powiedzenia? ''Aa''. Na serio?! Przygryzłam wargę ze wściekłości.
Chłopak się przybliżył i chciał mnie pocałować, jednak się odsunęłam.
-Gniewasz się na mnie, że nie powiedziałem ci że treningi mam na innej hali?
-Tam było napisane, że treningi są odwołane.
-To było źle napisane-krzyknął, jednak po chwili się uspokoił.-Wierzysz jakiejś głupiej karteczce czy mi?
Spojrzałam na niego. Nie umiałam wyczytać tego czy kłamie, czy mówi prawdę. Chłopak podszedł bliżej i mnie przytulił. Nie odepchnęłam go, jednak nie odwzajemniłam uścisku. Przejechał nosem po mojej szyi i pocałował mnie w skroń. Wywołało to we mnie falę ciepła. Przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie w usta. Było to to dość namiętne, ale czegoś mi w nim brakowało. Jednak odwzajemniłam pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnął się do mnie. Co sprawiło, że moje kąciki ust też uniosły się ku górze. Może ten weekend wcale nie jest taki zły?
*perspektywa Nialla*
-Nie mam zamiaru iść na tą uczelnię. Nie umiesz zrozumieć, że nie chcę być prawnikiem?-powiedziałem podirytowany.
-Trochę szacunku, jestem twoim ojcem!
-Raczej obcym facetem z tą samą krwią!
-Upominam cię po raz kolejny!
-Idź w cholerę!- krzyknąłem i skierowałem się ku wyjściu.
-Jeszcze nie skończyłem!- nie zważając na słowa ojca opuściłem pokój i skierowałem się ku mojej sypialni. Zatrzasnąłem drzwi z hukiem. W pokoju chodził telewizor, jednak zignorowałem to i otworzyłem okno. Wyszedłem na dach. Na niebie widniało milion gwiazd i ogromny księżyc w pełni, który rzucał dość jasne światło na mnie. Na dworze było cicho. Było słychać tylko świerszcze i ciche dźwięki telewizora z mojego pokoju. Spojrzałem na księżyc. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem o Maggie. Zobaczyłem przed oczami jej oczy. Nagle poczułem wibrację telefonu.
Od: Jade
Piękny mamy księżyc tej nocy, nieprawdaż? xx
Uśmiechnąłem się do wyświetlacza.
-Już w tą niedzielę ostatni casting do Siódmej Edycji X-Factora! Może to ty zostaniesz nową gwiazdą?
Usłyszałem z pokoju. Nagle w mojej głowie zaświtał pomysł.
~~
Hej! :D
Jak zwykle, przepraszam za długą przerwę :/
Wiem nienawidzicie mnie :C Ale ja Was kocham xx
+
Dwie dziewczyny, które wiele przeżyły. Pięciu chłopaków, którzy mają wszystko. Dwa różne światy. Inne wartości. Inny tryb życia. Co się stanie, gdy połączymy oba światy?
Zapraszam na prolog:
http://causeeverythingyoudoismagic1d.blogspot.com/
Nie sądziłem, że jej zachowanie ma... jakby to powiedzieć... jakiś głębszy sens. Widząc jej załzawione oczy wiedziałem, że nie kłamie. Pierwszy raz zrobiło mi się jej szkoda. Ale z drugiej strony, oszukuje wszystkich na około i to dla własnej wygody. Eh... Naprawdę nie rozumiem dziewczyn, a raczej jej, bo na pewno nie jest typową dziewczyną. Nienawidzę ludzi, którzy udają głupich, bo myślą, że to fajne. Jednak z nią było inaczej. Chociaż sądzę, że gdyby jej sekret wydałby się żyłoby się jej o wiele lepiej. Przerwałem moje rozmyślenia, gdyż dotarłem do mojego domu. Wielka brama z literą H otworzyła się, gdy nacisnąłem domofon. Wszedłem po schodach, a w drzwiach stał już James.
-Witam-powitał mnie jak zawsze to robił.
-Hej-uśmiechnąłem się. Lubiłem go. Zajmował się mną praktycznie od urodzenia. Był dla mnie jak dziadek.
To on nauczył mnie grać w piłkę nożną, jeździć na rowerze i nawet gotować. Zdjąłem buty i już wchodziłem po schodach, gdy usłyszałem za sobą:
-Pan Horan chciałby się z tobą widzieć.
-Świetnie-rzuciłem sarkastycznie pod nosem i skierowałem się stronę salonu.
*perspektywa Maggie*
Był piątkowy wieczór, a ja siedziałam użalając się nad sobą. Świetnie zaczyna się ten weekend. Usiadłam na kanapie przerzucając kanały.
-Już w tą niedzielę ostatni casting do Siódmej Edycji X-Factora! Może to ty zostaniesz nową gwiazdą?
Zawsze chciałam pójść na przesłuchanie, ale bałam się. Nikt nie wie, że śpiewam. Uwielbiam to robić i sądzę, że jestem w tym całkiem dobra. Po dość długich reklam zaczęłam ziewać. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Ze snu wyrwał mnie dźwięk mojego Iphone'a. Podniosłam rękę i sięgnęłam po telefon.
Od: Max
Musimy pogadać. To nie tak jak myślisz.
Przygryzłam dolną wargę. I nagle zdałam sobie z czegoś sprawę.
Do: Max
Ale teraz?
Od: Max
Będę za 20 minut.
Spojrzałam na zegarek, a potem na siebie i aż podskoczyłam. Szybko zerwałam się z kanapy i skierowałam się ku mojej sypialni. Szybko wsunęłam na siebie jeansy i dopasowany top. Zdjęłam moje puchate, ale jednak dość dziecinne kapcie i ukazałam moje pomalowane na granatowo palce u stóp. Ubrałam na siebie japonki i rozpuściłam włosy. Umyłam zęby, żeby nie było czuć pizzy. Zdjęłam okulary i przeraziłam się, gdy okazało się, że moje soczewki się skończyły, po chwilowym ataku paniki stwierdziłam, że okulary to chyba najmniejszy problem.Co on w ogóle chce mi powiedzieć? Oszukiwał mnie...W sumie ja jego też, ale to coś innego. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ostatni raz spojrzałam w lustro i opuściłam łazienkę. Moje serce waliło jak oszalałe. Otworzyłam i zobaczyłam w nich Maxa. Miał dość smutną minę. Wpuściłam chłopaka do środka. Spojrzał na mnie trochę dziwnie.
-To zerówki-wybełkotałam.
-Aa-powiedział i skierował swój wzrok w ziemię.
To wszystko co ma do powiedzenia? ''Aa''. Na serio?! Przygryzłam wargę ze wściekłości.
Chłopak się przybliżył i chciał mnie pocałować, jednak się odsunęłam.
-Gniewasz się na mnie, że nie powiedziałem ci że treningi mam na innej hali?
-Tam było napisane, że treningi są odwołane.
-To było źle napisane-krzyknął, jednak po chwili się uspokoił.-Wierzysz jakiejś głupiej karteczce czy mi?
Spojrzałam na niego. Nie umiałam wyczytać tego czy kłamie, czy mówi prawdę. Chłopak podszedł bliżej i mnie przytulił. Nie odepchnęłam go, jednak nie odwzajemniłam uścisku. Przejechał nosem po mojej szyi i pocałował mnie w skroń. Wywołało to we mnie falę ciepła. Przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie w usta. Było to to dość namiętne, ale czegoś mi w nim brakowało. Jednak odwzajemniłam pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnął się do mnie. Co sprawiło, że moje kąciki ust też uniosły się ku górze. Może ten weekend wcale nie jest taki zły?
*perspektywa Nialla*
-Nie mam zamiaru iść na tą uczelnię. Nie umiesz zrozumieć, że nie chcę być prawnikiem?-powiedziałem podirytowany.
-Trochę szacunku, jestem twoim ojcem!
-Raczej obcym facetem z tą samą krwią!
-Upominam cię po raz kolejny!
-Idź w cholerę!- krzyknąłem i skierowałem się ku wyjściu.
-Jeszcze nie skończyłem!- nie zważając na słowa ojca opuściłem pokój i skierowałem się ku mojej sypialni. Zatrzasnąłem drzwi z hukiem. W pokoju chodził telewizor, jednak zignorowałem to i otworzyłem okno. Wyszedłem na dach. Na niebie widniało milion gwiazd i ogromny księżyc w pełni, który rzucał dość jasne światło na mnie. Na dworze było cicho. Było słychać tylko świerszcze i ciche dźwięki telewizora z mojego pokoju. Spojrzałem na księżyc. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem o Maggie. Zobaczyłem przed oczami jej oczy. Nagle poczułem wibrację telefonu.
Od: Jade
Piękny mamy księżyc tej nocy, nieprawdaż? xx
Uśmiechnąłem się do wyświetlacza.
-Już w tą niedzielę ostatni casting do Siódmej Edycji X-Factora! Może to ty zostaniesz nową gwiazdą?
Usłyszałem z pokoju. Nagle w mojej głowie zaświtał pomysł.
~~
Hej! :D
Jak zwykle, przepraszam za długą przerwę :/
Wiem nienawidzicie mnie :C Ale ja Was kocham xx
+
Dwie dziewczyny, które wiele przeżyły. Pięciu chłopaków, którzy mają wszystko. Dwa różne światy. Inne wartości. Inny tryb życia. Co się stanie, gdy połączymy oba światy?
Zapraszam na prolog:
http://causeeverythingyoudoismagic1d.blogspot.com/
niedziela, 28 kwietnia 2013
Rozdział 6 ''Największy frajer w szkole''
*perspektywa Maggie*
Po chwilowym załamaniu, postanowiłam wziąć się w garść i odeszłam od Horana. Zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Po prostu rzuciłam mu się na szyję i płakałam. Pewnie dlatego, że tak naprawdę nie mam nikogo bliskiego komu mogłabym się wyżalić. Już wolę płakać w objęciach największego frajera w szkole niż powiedzieć dziewczynom, że Max mnie zdradził. Co one pomyślą? Co Niall sobie pomyśli? Jeszcze sobie wyobrazi, że go lubię czy coś...A do tego zdecydowanie nie może dojść. Ale z drugiej strony to gdyby nie on pewnie już bym nie żyła.
~w domu, 17.03~
Nie spieszyło mi się do domu. Jednak, gdy już do niego weszłam odetchnęłam z ulgą. Rzuciłam torbę w kąt, klucze położyłam na stole w kuchni, a sama powędrowałam w stronę łazienki. Napuściłam gorącej wody do wanny. Zdjęłam z siebie przemoczone ubrania i zmyłam rozmazany makijaż. Zanurzyłam się i oblała mnie fala ciepła. Zamknęłam oczy i na chwilę zapomniałam o wszystkim.
Po jakiejś godzinie zdecydowałam wyjść. Ubrałam za duży sweter, szorty i naciągnęłam na nogi stare już kolanówki. Związałam włosy w koka, a na nos ubrałam okulary. Sięgnęłam po opakowanie czekoladek i zaległam na kanapie. Na początku oglądałam jakieś głupkowate komedie, które miały być śmieszne, ale chyba im nie wyszło, bo ani razu się nie zaśmiałam. A może dlatego, że chyba nic nie jest w stanie mnie teraz rozśmieszyć? Nieważne. W połowie filmu wyszłam do kuchni, żeby zamówić pizzę. Dawno nie jadłam zwyczajnej margarity. Zazwyczaj zamawiałam sałatki czy coś w tym rodzaju, a nie bomby kaloryczne jakimi są czekoladki i pizza. Ale w tym momencie chciałam po prostu nażreć się tym ciastem z serem i z sosem czosnkowym i mieć święty spokój.
Kiedy zamówiłam, wróciłam na swoje miejsce i przykryłam się kocem. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i otworzyłam drzwi.
-Ile się należy? -spytałam szukając drobnych w kieszeni.
-Maggie?-usłyszałam i spojrzałam na dostawcę. Gdy ujrzałam jego niebieskie oczy i blond włosy nie mogłam uwierzyć. Wzięłam opakowanie z pizzą w lewą rękę, a prawą wciągnęłam chłopaka do domu.
-Nikomu ani słówka. Ani o tym teraz, a ni o tym dzisiaj. -syknęłam.
-Ani o tym, że pracujesz w sklepie? -spytał i się uśmiechnął się lekko.
-Skąd ty to...? -potrząsnęłam głową.-O tym też.
-Dlaczego udajesz kogoś, kim nie jesteś?
-Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.
-Masz racje, nie musisz, ale ja nie muszę trzymać języka za zębami.
Zatkało mnie. Ten niewinnie wyglądający chłopak naprawdę to powiedział? Nikt nigdy mi nie odmówił.
-Dobra, niech ci będzie, ale jak powiem to nikomu w świecie nie powiesz o dzisiaj i wyjdziesz z mojego domu.
Chłopak przytaknął.
-Jesteś nowy w tej szkole, nie?
-Chodzę tu od września.
-No właśnie. Wcześniej w gimnazjum i w podstawówce wcale nie byłam taka...
-Zakłamana? -dokończył.
-Można tak to ująć. Przyjaźniłam się z Jade. Wiesz, tą z którą chodzisz... No i...
-Czekaj, ty myślisz, że ja i Jade się spotykamy? -zaśmiał się.
-Wszyscy tak mówią i nawet tak wyglądacie.
-Przyjaźnimy się. A ty... kolegowałaś się z Jade? -spytał zdziwiony.
-No tak. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.
-Nigdy mi nie wspominała.
Na chwilę zaniemówiłam. Nic o mnie nie mówiła? W sumie, nie ma czym się chwalić.
-Nieważne... Pokłóciłyśmy się w w drugiej klasie gimnazjum. Ona zaprzyjaźniła się z klasowymi frajerami, a ja z tzw elitą. Nie dostałabym się tam nigdy, gdyby wiedzieli o mnie to co ty wiesz i Jade wie.
Nie mają pojęcia gdzie mieszkam, kim jestem... Nie chcę być samotna. Nie chcę być wyśmiewana. -mój podbródek zaczął się trząść. Przygryzłam policzki od środka, żeby nie było powtórki z rana.- Powinieneś już iść. -wyszeptałam.
-Jasne. -powiedział zdezorientowany. Wychodząc odwrócił się w moją stronę:
-Nikomu nie powiem. -szepnął i wyszedł z domu.
Gdy tylko zamknęłam drzwi osunęłam się na nie i zaczęłam płakać.
Otworzyłam pudełko z pizzą i dalej płacząc zaczęłam zajadać. Co się ze mną dzieję? Czemu ja mu to wszystko wygadałam? Mogłam postawić na swoim. I tak by nie wygadał... Chociaż. On jest inny. Nigdy kogoś takiego nie spotkałam. Sama nie umiem tego określić. No... Po prostu inny.
~~
Przepraszam za dość długą przerwę i za ten rozdział :c
Wiem, że rozdział dość nudny, ale muszą być takie, same rozumiecie :)
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :D
Po chwilowym załamaniu, postanowiłam wziąć się w garść i odeszłam od Horana. Zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Po prostu rzuciłam mu się na szyję i płakałam. Pewnie dlatego, że tak naprawdę nie mam nikogo bliskiego komu mogłabym się wyżalić. Już wolę płakać w objęciach największego frajera w szkole niż powiedzieć dziewczynom, że Max mnie zdradził. Co one pomyślą? Co Niall sobie pomyśli? Jeszcze sobie wyobrazi, że go lubię czy coś...A do tego zdecydowanie nie może dojść. Ale z drugiej strony to gdyby nie on pewnie już bym nie żyła.
~w domu, 17.03~
Nie spieszyło mi się do domu. Jednak, gdy już do niego weszłam odetchnęłam z ulgą. Rzuciłam torbę w kąt, klucze położyłam na stole w kuchni, a sama powędrowałam w stronę łazienki. Napuściłam gorącej wody do wanny. Zdjęłam z siebie przemoczone ubrania i zmyłam rozmazany makijaż. Zanurzyłam się i oblała mnie fala ciepła. Zamknęłam oczy i na chwilę zapomniałam o wszystkim.
Po jakiejś godzinie zdecydowałam wyjść. Ubrałam za duży sweter, szorty i naciągnęłam na nogi stare już kolanówki. Związałam włosy w koka, a na nos ubrałam okulary. Sięgnęłam po opakowanie czekoladek i zaległam na kanapie. Na początku oglądałam jakieś głupkowate komedie, które miały być śmieszne, ale chyba im nie wyszło, bo ani razu się nie zaśmiałam. A może dlatego, że chyba nic nie jest w stanie mnie teraz rozśmieszyć? Nieważne. W połowie filmu wyszłam do kuchni, żeby zamówić pizzę. Dawno nie jadłam zwyczajnej margarity. Zazwyczaj zamawiałam sałatki czy coś w tym rodzaju, a nie bomby kaloryczne jakimi są czekoladki i pizza. Ale w tym momencie chciałam po prostu nażreć się tym ciastem z serem i z sosem czosnkowym i mieć święty spokój.
Kiedy zamówiłam, wróciłam na swoje miejsce i przykryłam się kocem. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i otworzyłam drzwi.
-Ile się należy? -spytałam szukając drobnych w kieszeni.
-Maggie?-usłyszałam i spojrzałam na dostawcę. Gdy ujrzałam jego niebieskie oczy i blond włosy nie mogłam uwierzyć. Wzięłam opakowanie z pizzą w lewą rękę, a prawą wciągnęłam chłopaka do domu.
-Nikomu ani słówka. Ani o tym teraz, a ni o tym dzisiaj. -syknęłam.
-Ani o tym, że pracujesz w sklepie? -spytał i się uśmiechnął się lekko.
-Skąd ty to...? -potrząsnęłam głową.-O tym też.
-Dlaczego udajesz kogoś, kim nie jesteś?
-Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.
-Masz racje, nie musisz, ale ja nie muszę trzymać języka za zębami.
Zatkało mnie. Ten niewinnie wyglądający chłopak naprawdę to powiedział? Nikt nigdy mi nie odmówił.
-Dobra, niech ci będzie, ale jak powiem to nikomu w świecie nie powiesz o dzisiaj i wyjdziesz z mojego domu.
Chłopak przytaknął.
-Jesteś nowy w tej szkole, nie?
-Chodzę tu od września.
-No właśnie. Wcześniej w gimnazjum i w podstawówce wcale nie byłam taka...
-Zakłamana? -dokończył.
-Można tak to ująć. Przyjaźniłam się z Jade. Wiesz, tą z którą chodzisz... No i...
-Czekaj, ty myślisz, że ja i Jade się spotykamy? -zaśmiał się.
-Wszyscy tak mówią i nawet tak wyglądacie.
-Przyjaźnimy się. A ty... kolegowałaś się z Jade? -spytał zdziwiony.
-No tak. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.
-Nigdy mi nie wspominała.
Na chwilę zaniemówiłam. Nic o mnie nie mówiła? W sumie, nie ma czym się chwalić.
-Nieważne... Pokłóciłyśmy się w w drugiej klasie gimnazjum. Ona zaprzyjaźniła się z klasowymi frajerami, a ja z tzw elitą. Nie dostałabym się tam nigdy, gdyby wiedzieli o mnie to co ty wiesz i Jade wie.
Nie mają pojęcia gdzie mieszkam, kim jestem... Nie chcę być samotna. Nie chcę być wyśmiewana. -mój podbródek zaczął się trząść. Przygryzłam policzki od środka, żeby nie było powtórki z rana.- Powinieneś już iść. -wyszeptałam.
-Jasne. -powiedział zdezorientowany. Wychodząc odwrócił się w moją stronę:
-Nikomu nie powiem. -szepnął i wyszedł z domu.
Gdy tylko zamknęłam drzwi osunęłam się na nie i zaczęłam płakać.
Otworzyłam pudełko z pizzą i dalej płacząc zaczęłam zajadać. Co się ze mną dzieję? Czemu ja mu to wszystko wygadałam? Mogłam postawić na swoim. I tak by nie wygadał... Chociaż. On jest inny. Nigdy kogoś takiego nie spotkałam. Sama nie umiem tego określić. No... Po prostu inny.
~~
Przepraszam za dość długą przerwę i za ten rozdział :c
Wiem, że rozdział dość nudny, ale muszą być takie, same rozumiecie :)
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :D
piątek, 12 kwietnia 2013
Rozdział 5 ''Wszystko w porządku?''
*perspektywa Maggie*
Z nieba powoli zaczęło kropić. Pogoda była okropna. Zimno, wiało i teraz jeszcze zaczęło padać. Z Maxem miałam się spotkać o 8.00 przed jego treningiem, bo oczywiście musiał na niego iść również w sobotę.
Spojrzałam na zegarek, który równo wskazywał godzinę 8.30. Westchnęłam sięgając po torbę. To już raczej nie ma sensu. Ostatni raz spojrzałam na wyświetlacz mojego iphona. Żadnych nowych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Może po prostu zapomniał? Tym razem w moich uszach leciała piosenka Bruno Marsa ''When I Was Your Man''. Szkoda, że tylko w filmach i piosenkach jest prawdziwa miłość.
Wyszłam z kawiarni i poczułam zimne krople deszczu. Tym razem mi to nie przeszkadzało. W sumie nie mam co ze sobą zrobić. Szłam powoli ulicą. Ludzie z parasolami czy bez omijali mnie szybko i chowali się przed ulewą. A ja po prostu powoli wędrowałam przed siebie. Minęłam nawet halę, na której Max ma trening. Kiedy chciałam ją wyminąć, coś przykuło moją uwagę. Biała kartka na drzwiach wejściowych.
OD DNIA 20 MAJA DO DNIA 20 CZERWCA WSZYSTKIE TRENINGI ODWOŁANE!
Może, chodzi na treningi gdzie indziej? Od kilku dni wymigiwał się od wspólnych wyjść, bo musi ćwiczyć przed ważnymi meczami. Nigdy tego nie sprawdzałam, bo mu ufałam. Ale może... Nie. Najlepiej jak do niego zadzwonię.
Schowałam się pod daszkiem hali sportowej i wyciągnęłam telefon.
-Halo? -usłyszałam jego głos.
-Hej, gdzie jesteś? Mieliśmy się spotkać, pamiętasz?
-Wiem, wiem. Nie dałem rady. Jestem teraz tam gdzie zawsze, zaraz zaczynam trening.
-I nie mogłeś chociaż zadzwonić, że nie przyjdziesz?
-Zapomniałem. Nie spinaj się, mała.
Myślałam, że zaraz wybuchnę. Nie dość, że okłamuję mnie od kilku tygodni to jeszcze mi mówi, że mam wyluzować? W słuchawce usłyszałam śmiech dziewczyny i głos ''No zostaw ten telefon i chodź!''.
-Wiesz co? Mały to może być chuj, ale nie ja. Nie chcę cię już znać!-krzyknęłam do słuchawki.
-Mag..-rozłączyłam się.
Schowałam telefon do torby. Teraz to już zupełnie nie przeszkadzał mi deszcz. Przynajmniej nie było widać moich łez. Na ulicy prawie nikogo nie było. Przez cały czas naprawdę myślałam, że on coś do mnie czuje. To było kłamstwo. Tak jak, jak całe moje życie. Moja wodoodporna maskara nie wytrzymała. Czarny tusz spływał mi po policzkach. Nie zważając na nic po prostu weszłam na ulicę. Nagle do moich uszu dobiegł głośny dźwięki klaksonu. Odwróciłam głowę w prawo, a prosto na mnie jechała ogromna ciężarówka. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mogłam się ruszyć. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i cofnął do tyłu, dokładnie sekundę przed przejazdem ciężarówki.
*perspektywa Nialla*
Dziewczyna z zupełną dezorientacją obróciła się w moją stronę. Patrzyła na mnie przez chwilę nic nie mówiąc. Jednak po chwili wybełkotała:
-Dz-dzięki.- i odeszła, ale dogoniłem ją.
-Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku, jeśli chcesz wiedzieć! -krzyknęła mi w twarz, a z jej oczu poleciały łzy. Nie wiedziałem za bardzo, co mam zrobić. Podszedłem i ją przytuliłem. Sądziłem, że mnie odepchnie, ale ona po prostu płakała dalej. Staliśmy przy przejściu dla pieszych wtuleni w siebie podczas deszczu. Ludzie patrzyli się na nas jak na jakiś wariatów.
-Przepraszam.-powiedziała ocierając swoje łzy.
-Nie masz za co. -szepnąłem.
Oderwaliśmy się od siebie. Dziewczyna spojrzała w moje oczy, jednak po chwili odwróciła głowę.
-Muszę już iść.
-Ok. -odpowiedziałem lekko zdziwiony jej nagłą zmianą nastroju.
Odchodząc odwróciła się w moją stronę. Może mam zwidy, ale lekko się uśmiechnęła i poszła dalej.
~~
Hej :D
Dzisiaj taki krótki, bo trochę źle się czuję :c Ale, że miałam czas to napisałam :) Dzięki wielkie za komentarze pod czwórką ♥
Z nieba powoli zaczęło kropić. Pogoda była okropna. Zimno, wiało i teraz jeszcze zaczęło padać. Z Maxem miałam się spotkać o 8.00 przed jego treningiem, bo oczywiście musiał na niego iść również w sobotę.
Spojrzałam na zegarek, który równo wskazywał godzinę 8.30. Westchnęłam sięgając po torbę. To już raczej nie ma sensu. Ostatni raz spojrzałam na wyświetlacz mojego iphona. Żadnych nowych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Może po prostu zapomniał? Tym razem w moich uszach leciała piosenka Bruno Marsa ''When I Was Your Man''. Szkoda, że tylko w filmach i piosenkach jest prawdziwa miłość.
Wyszłam z kawiarni i poczułam zimne krople deszczu. Tym razem mi to nie przeszkadzało. W sumie nie mam co ze sobą zrobić. Szłam powoli ulicą. Ludzie z parasolami czy bez omijali mnie szybko i chowali się przed ulewą. A ja po prostu powoli wędrowałam przed siebie. Minęłam nawet halę, na której Max ma trening. Kiedy chciałam ją wyminąć, coś przykuło moją uwagę. Biała kartka na drzwiach wejściowych.
OD DNIA 20 MAJA DO DNIA 20 CZERWCA WSZYSTKIE TRENINGI ODWOŁANE!
Może, chodzi na treningi gdzie indziej? Od kilku dni wymigiwał się od wspólnych wyjść, bo musi ćwiczyć przed ważnymi meczami. Nigdy tego nie sprawdzałam, bo mu ufałam. Ale może... Nie. Najlepiej jak do niego zadzwonię.
Schowałam się pod daszkiem hali sportowej i wyciągnęłam telefon.
-Halo? -usłyszałam jego głos.
-Hej, gdzie jesteś? Mieliśmy się spotkać, pamiętasz?
-Wiem, wiem. Nie dałem rady. Jestem teraz tam gdzie zawsze, zaraz zaczynam trening.
-I nie mogłeś chociaż zadzwonić, że nie przyjdziesz?
-Zapomniałem. Nie spinaj się, mała.
Myślałam, że zaraz wybuchnę. Nie dość, że okłamuję mnie od kilku tygodni to jeszcze mi mówi, że mam wyluzować? W słuchawce usłyszałam śmiech dziewczyny i głos ''No zostaw ten telefon i chodź!''.
-Wiesz co? Mały to może być chuj, ale nie ja. Nie chcę cię już znać!-krzyknęłam do słuchawki.
-Mag..-rozłączyłam się.
Schowałam telefon do torby. Teraz to już zupełnie nie przeszkadzał mi deszcz. Przynajmniej nie było widać moich łez. Na ulicy prawie nikogo nie było. Przez cały czas naprawdę myślałam, że on coś do mnie czuje. To było kłamstwo. Tak jak, jak całe moje życie. Moja wodoodporna maskara nie wytrzymała. Czarny tusz spływał mi po policzkach. Nie zważając na nic po prostu weszłam na ulicę. Nagle do moich uszu dobiegł głośny dźwięki klaksonu. Odwróciłam głowę w prawo, a prosto na mnie jechała ogromna ciężarówka. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mogłam się ruszyć. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i cofnął do tyłu, dokładnie sekundę przed przejazdem ciężarówki.
*perspektywa Nialla*
Dziewczyna z zupełną dezorientacją obróciła się w moją stronę. Patrzyła na mnie przez chwilę nic nie mówiąc. Jednak po chwili wybełkotała:
-Dz-dzięki.- i odeszła, ale dogoniłem ją.
-Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku, jeśli chcesz wiedzieć! -krzyknęła mi w twarz, a z jej oczu poleciały łzy. Nie wiedziałem za bardzo, co mam zrobić. Podszedłem i ją przytuliłem. Sądziłem, że mnie odepchnie, ale ona po prostu płakała dalej. Staliśmy przy przejściu dla pieszych wtuleni w siebie podczas deszczu. Ludzie patrzyli się na nas jak na jakiś wariatów.
-Przepraszam.-powiedziała ocierając swoje łzy.
-Nie masz za co. -szepnąłem.
Oderwaliśmy się od siebie. Dziewczyna spojrzała w moje oczy, jednak po chwili odwróciła głowę.
-Muszę już iść.
-Ok. -odpowiedziałem lekko zdziwiony jej nagłą zmianą nastroju.
Odchodząc odwróciła się w moją stronę. Może mam zwidy, ale lekko się uśmiechnęła i poszła dalej.
~~
Hej :D
Dzisiaj taki krótki, bo trochę źle się czuję :c Ale, że miałam czas to napisałam :) Dzięki wielkie za komentarze pod czwórką ♥
sobota, 30 marca 2013
Rozdział 4 ''Iphone z lombardu''
*perspektywa Nialla*
Zapukałem do drzwi i wszedłem. Zobaczyłam płaczącą Maggie. Dziewczyna widząc mnie szybko przetarła oczy i syknęła:
-Czego tu?
-Wszystko ok? -spytałem.
-Nie powinno cię to obchodzić!-powiedziała groźnie, po czym wstała wzięła swoją torbę i wyszła.
Po co ja tu w ogóle wchodziłem? Pff...Nie to nie. Już chciałem wyjść, gdy w kącie zauważyłem zeszyt. Podszedłem bliżej i sięgnąłem po znalezisko. Wypadło z niego zdjęcie. Była na nim mała dziewczynka, którą obejmowała najprawdopodobniej mama i dziadek. Zdjęcie było zrobione nad Loe Lake. Też tam kiedyś jeździłem. Przyjrzałem się dziewczynce na fotografii. To była Maggie. Te same niebieskie oczy i ta sama burza loków. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Schowałem zeszyt do plecaka i opuściłem schowek.
*perspektywa Maggie*
Pff...Co on sobie wyobraża? Przychodzi do mnie i pyta się ''Czy wszystko ok?''. Niech lepiej idzie do Jade. Ona na pewno z nim sobie porozmawia. Wyszłam ze szkoły i wsiadłam w autobus. Dzisiaj nie pracowałam w sklepie, więc miałam wolny piątek. Chciałam wyjść gdzieś z Maxem, ale niestety jego trening jest ważniejszy. W ogóle mam dzisiaj jakiś nieudany dzień. Ubrałam na uszy słuchawki i zajęłam miejsce przy oknie. W deszczowe dni uwielbiałam słuchać wolnych piosenek. Tym razem słuchałam ''Stay'' Rihanny. Uwielbiałam ją. Piosenkę jak i wykonawczynię. Ludzie szli, niektórzy biegli. Mało kto lubił deszcz, a ja wprost go uwielbiałam. Najlepiej mi się wtedy myśli. Zawsze, gdy pada mam przed sobą tamtą noc...
Pamiętam to jakby było to wczoraj. Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w okno, po którym spływało milion kropelek na minutę. Na dworze było już ciemno. Drogę oświetlała tylko jedna latarnia. Czekałam na przyjazd dziadka już od kilku godzin. Chyba z milion razy pytałam się mamy za ile przyjedzie.
Miał przyjechać ze swojego domu w Londynie. Czekałam, czekałam aż w końcu zasnęłam. Po pewnym czasie przebudziłam się. Pewna, że dziadek już przyjechał udałam się do kuchni. Jedyne, co tam jednak zastałam to mamę opierającą się o blat kuchenny. Miała zasłoniętą twarz swoimi dłońmi i płakała.
-Co się stało? -spytałam wtedy. Na co mama tylko mnie przytuliła.
Jak się potem okazało samolot, którym leciał dziadek miał wypadek i nikt nie przeżył.
Dziadek zastępował mi tatę. To on nauczył mnie jeździć na rowerze i gry w pokera, często zabierał mnie nad jezioro. Kiedy go zabrakło, zniknęła jakaś część mnie. Długo nie umiałam sobie z tym poradzić. Wciąż często sobie nie radzę.
Wyszłam, jak to zwykle na ostatnim przystanku i przez park szłam do domu.
-Hej poczekaj! -usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam...Nialla?
Podbiegł do mnie zdyszany.
-Śledzisz mnie?-syknęłam najbardziej gorzko, jak tylko umiałam.
-Nie, mam lepsze rzeczy do roboty niż chodzenie za ''wspaniałą'' Maggie.-powiedział z sarkazmem w głosie.
-Więc czego chcesz?
-Znalazłem to.-powiedział i podał mi mój notatnik. -Może jakieś dziękuję?
-Nie czytałeś go?!
-NIE. Jak już mówiłem mam swoje życie.-zbliżył się ku mojej twarzy i spojrzał mi w oczy. -To co usłyszę moje dziękuję?
Nic nie odpowiedziałam, a moje poliki oblały się rumieńcami. Moje serce zaczęło bić szybciej. Co się ze mną dzieję?
-Dz-dzięki.-wydukałam.
-No, nie ma za co. -powiedział i się uśmiechnął. A potem po prostu odszedł. Schowałam zeszyt do torby. Czy on... Nie, Maggie o czym ty w ogóle myślisz. To frajer i tyle w temacie. Zarzuciłam torbę na ramię i pomaszerowałam prosto do domu.
-Hej mamo! -powiedziałam wchodząc do naszego mieszkania.
-Hej słoneczko! -usłyszałam z kuchni.
Podeszłam do mojej rodzicielki i przytuliłam ją.
-Jak w szkole?
-Ee...Ok.-uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam mój laptop i otworzyłam facebooka. W tym momencie odezwał się mój Iphone. Sięgnęłam po niego.
Od: Max
Przepraszam, trochę mnie poniosło. W końcu to tylko jakieś oceny. Może spotkamy się jutro? xx
Po mimo, że wciąż byłam trochę zła na Maxa, uśmiechnęłam się. Może jednak ten dzień nie jest taki zły?
Nie mogłam zasnąć. Leżałam, a przed oczami cały czas miałam te niebieskie oczy. Chciałam je sobie po prostu wymazać z pamięci, ale po prostu nie mogłam. Spojrzałam na wyświetlacz mojego Iphone. 4.53. Obróciłam się na prawy bok. Jednak po chwili stwierdziłam, że nie ma to sensu. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. Wlałam wody do wanny, zdjęłam piżamę i zanurzyłam się cała w gorącej wodzie. Gdy skończył mi się oddech, wypłynęłam na wierzch. Wylegiwałam się tak około godziny, a potem wyszłam. Ubrałam się, wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Mama już była na nogach. Lekko zdziwiona, że mnie widzi, spytała:
-Weekend, a ty wstajesz o 6 rano?
-Nie mogłam spać. -powiedziałam i usiadła przy stole.
Mama usiadła i podała mi kanapki.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się.
Zjadłam kanapki i wyszłam z domu. Ubrałam na uszy słuchawki. Tym razem słuchałam Ed'a Sheerana ''Give Me Love''. Skierowałam się ku mojej ulubionej kawiarni w mieście. Była jeszcze nieczynna. W sumie niedziwne. Mało kawiarni, jeśli w ogóle było otwartych od 6 rano. Usiadłam na dworze przy stoliku i wyjęłam mój notatnik. Zapisałam tam tekst piosenki:
In my memory
I was hurtin' long before we met
Oh, in my memory
They're still burnin', fingertips you left
And always meant to say to you can't
(Little Mix - Turn Your Face)
Często zapisywałam jakieś nuty czy tekst. Dlatego prawie wszędzie nosiłam mój zeszyt. Każde miejsce, które odwiedziłam, wszystko co zobaczyłam i przeżyłam było dla mnie inspiracją. Podkuliłam nogi pod siebie. W uszach słyszałam tylko ''Give me love like her''.
~~
Hej! :D
Co tam u Was słychać? Jak widzicie dużaaa zmiana! Wygląd bloga osobiście bardzo mi się podoba. : 3 A co wy myślicie? Co do rozdziału, jak dla mnie trochę nudny, ale Maggie zaczyna zwracać trochę więcej uwagi na Nialla, hmm? Co sądzicie o rozdziale numer cztery? Proszę o szczere opinie w komentarzach!
Ściskam gorąco i wesołych świąt xx
Zapukałem do drzwi i wszedłem. Zobaczyłam płaczącą Maggie. Dziewczyna widząc mnie szybko przetarła oczy i syknęła:
-Czego tu?
-Wszystko ok? -spytałem.
-Nie powinno cię to obchodzić!-powiedziała groźnie, po czym wstała wzięła swoją torbę i wyszła.
Po co ja tu w ogóle wchodziłem? Pff...Nie to nie. Już chciałem wyjść, gdy w kącie zauważyłem zeszyt. Podszedłem bliżej i sięgnąłem po znalezisko. Wypadło z niego zdjęcie. Była na nim mała dziewczynka, którą obejmowała najprawdopodobniej mama i dziadek. Zdjęcie było zrobione nad Loe Lake. Też tam kiedyś jeździłem. Przyjrzałem się dziewczynce na fotografii. To była Maggie. Te same niebieskie oczy i ta sama burza loków. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Schowałem zeszyt do plecaka i opuściłem schowek.
*perspektywa Maggie*
Pff...Co on sobie wyobraża? Przychodzi do mnie i pyta się ''Czy wszystko ok?''. Niech lepiej idzie do Jade. Ona na pewno z nim sobie porozmawia. Wyszłam ze szkoły i wsiadłam w autobus. Dzisiaj nie pracowałam w sklepie, więc miałam wolny piątek. Chciałam wyjść gdzieś z Maxem, ale niestety jego trening jest ważniejszy. W ogóle mam dzisiaj jakiś nieudany dzień. Ubrałam na uszy słuchawki i zajęłam miejsce przy oknie. W deszczowe dni uwielbiałam słuchać wolnych piosenek. Tym razem słuchałam ''Stay'' Rihanny. Uwielbiałam ją. Piosenkę jak i wykonawczynię. Ludzie szli, niektórzy biegli. Mało kto lubił deszcz, a ja wprost go uwielbiałam. Najlepiej mi się wtedy myśli. Zawsze, gdy pada mam przed sobą tamtą noc...
Pamiętam to jakby było to wczoraj. Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w okno, po którym spływało milion kropelek na minutę. Na dworze było już ciemno. Drogę oświetlała tylko jedna latarnia. Czekałam na przyjazd dziadka już od kilku godzin. Chyba z milion razy pytałam się mamy za ile przyjedzie.
Miał przyjechać ze swojego domu w Londynie. Czekałam, czekałam aż w końcu zasnęłam. Po pewnym czasie przebudziłam się. Pewna, że dziadek już przyjechał udałam się do kuchni. Jedyne, co tam jednak zastałam to mamę opierającą się o blat kuchenny. Miała zasłoniętą twarz swoimi dłońmi i płakała.
-Co się stało? -spytałam wtedy. Na co mama tylko mnie przytuliła.
Jak się potem okazało samolot, którym leciał dziadek miał wypadek i nikt nie przeżył.
Dziadek zastępował mi tatę. To on nauczył mnie jeździć na rowerze i gry w pokera, często zabierał mnie nad jezioro. Kiedy go zabrakło, zniknęła jakaś część mnie. Długo nie umiałam sobie z tym poradzić. Wciąż często sobie nie radzę.
Wyszłam, jak to zwykle na ostatnim przystanku i przez park szłam do domu.
-Hej poczekaj! -usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam...Nialla?
Podbiegł do mnie zdyszany.
-Śledzisz mnie?-syknęłam najbardziej gorzko, jak tylko umiałam.
-Nie, mam lepsze rzeczy do roboty niż chodzenie za ''wspaniałą'' Maggie.-powiedział z sarkazmem w głosie.
-Więc czego chcesz?
-Znalazłem to.-powiedział i podał mi mój notatnik. -Może jakieś dziękuję?
-Nie czytałeś go?!
-NIE. Jak już mówiłem mam swoje życie.-zbliżył się ku mojej twarzy i spojrzał mi w oczy. -To co usłyszę moje dziękuję?
Nic nie odpowiedziałam, a moje poliki oblały się rumieńcami. Moje serce zaczęło bić szybciej. Co się ze mną dzieję?
-Dz-dzięki.-wydukałam.
-No, nie ma za co. -powiedział i się uśmiechnął. A potem po prostu odszedł. Schowałam zeszyt do torby. Czy on... Nie, Maggie o czym ty w ogóle myślisz. To frajer i tyle w temacie. Zarzuciłam torbę na ramię i pomaszerowałam prosto do domu.
-Hej mamo! -powiedziałam wchodząc do naszego mieszkania.
-Hej słoneczko! -usłyszałam z kuchni.
Podeszłam do mojej rodzicielki i przytuliłam ją.
-Jak w szkole?
-Ee...Ok.-uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam mój laptop i otworzyłam facebooka. W tym momencie odezwał się mój Iphone. Sięgnęłam po niego.
Od: Max
Przepraszam, trochę mnie poniosło. W końcu to tylko jakieś oceny. Może spotkamy się jutro? xx
Po mimo, że wciąż byłam trochę zła na Maxa, uśmiechnęłam się. Może jednak ten dzień nie jest taki zły?
Nie mogłam zasnąć. Leżałam, a przed oczami cały czas miałam te niebieskie oczy. Chciałam je sobie po prostu wymazać z pamięci, ale po prostu nie mogłam. Spojrzałam na wyświetlacz mojego Iphone. 4.53. Obróciłam się na prawy bok. Jednak po chwili stwierdziłam, że nie ma to sensu. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. Wlałam wody do wanny, zdjęłam piżamę i zanurzyłam się cała w gorącej wodzie. Gdy skończył mi się oddech, wypłynęłam na wierzch. Wylegiwałam się tak około godziny, a potem wyszłam. Ubrałam się, wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Mama już była na nogach. Lekko zdziwiona, że mnie widzi, spytała:
-Weekend, a ty wstajesz o 6 rano?
-Nie mogłam spać. -powiedziałam i usiadła przy stole.
Mama usiadła i podała mi kanapki.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się.
Zjadłam kanapki i wyszłam z domu. Ubrałam na uszy słuchawki. Tym razem słuchałam Ed'a Sheerana ''Give Me Love''. Skierowałam się ku mojej ulubionej kawiarni w mieście. Była jeszcze nieczynna. W sumie niedziwne. Mało kawiarni, jeśli w ogóle było otwartych od 6 rano. Usiadłam na dworze przy stoliku i wyjęłam mój notatnik. Zapisałam tam tekst piosenki:
In my memory
I was hurtin' long before we met
Oh, in my memory
They're still burnin', fingertips you left
And always meant to say to you can't
(Little Mix - Turn Your Face)
Często zapisywałam jakieś nuty czy tekst. Dlatego prawie wszędzie nosiłam mój zeszyt. Każde miejsce, które odwiedziłam, wszystko co zobaczyłam i przeżyłam było dla mnie inspiracją. Podkuliłam nogi pod siebie. W uszach słyszałam tylko ''Give me love like her''.
~~
Hej! :D
Co tam u Was słychać? Jak widzicie dużaaa zmiana! Wygląd bloga osobiście bardzo mi się podoba. : 3 A co wy myślicie? Co do rozdziału, jak dla mnie trochę nudny, ale Maggie zaczyna zwracać trochę więcej uwagi na Nialla, hmm? Co sądzicie o rozdziale numer cztery? Proszę o szczere opinie w komentarzach!
Ściskam gorąco i wesołych świąt xx
środa, 20 marca 2013
Rozdział 3 ''Kłamię codziennie''
*perspektywa Nialla*
Zobaczyłem na ławce tą samą dziewczynę, co wczoraj w autobusie. Mając na myśli ''dziewczyna'' chodzi mi o wspaniałą i popularną Maggie Lockwood. Jestem w tej szkole od kilku miesięcy, ale już kilka razy widziałem ją w ''akcji''. Codziennie słyszę jak obgaduje, plotkuje, naśmiewa się z innych. Jest wredna i uważa się za pępek świata. Nienawidzę takich ludzi.
-Niall! Słuchasz mnie w ogóle? -powiedziała z lekką irytacją w głosie Jade. Potrząsnąłem głową.
-Wybacz, co mówiłaś?
-Nieważne. -zaśmiała się. -Ja lecę, na razie. -uśmiechnęła się promiennie i odeszła.
Jade była naprawdę spoko. W pierwszy dzień szkoły jako jedyna zwróciła na mnie uwagę. Pokazała mi szkołę, opowiedziała trochę o ludziach, którzy tu uczęszczają i pomogła mi się odnaleźć. Spojrzałem w stronę ławki, jednak jej już nie było. Z resztą, nieważne. Poszedłem w kierunku szkoły. Na korytarzu nikogo nie było. W sumie niedziwne, jest długa przerwa, w naszej szkole trwa ona godzinę. Można wtedy wyjść gdziekolwiek się chcę, ale potem trzeba wrócić na drugi blok zajęć. Szedłem, więc pustym korytarzem w moje ulubione miejsce, to znaczy parapet koło sali matematycznej. Usiadłem wygodnie i wyjąłem zeszyt, gdy usłyszałem jakieś głosy.
-Jak zwykle 100% z testu! Powinnać wziąć udział w konkursie matematycznym. Na pewno zajęłabyś wysokie miejsce! -mówił podekscytowany pan Mulvey, nasz nauczyciel matematyki.
-Dziękuję, ale wie pan... -usłyszałem głos dziewczyny.
-Rozumiem, ale może powinnaś przemyśleć moją propozycje.
-Oczywiście, przemyślę. Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia.
Z sali wyszła Maggie i skierowała się ku schodom na dół. O co chodziło? Czemu pan Mulvey nie powie jej tego na lekcji, którą mamy za jakieś 40 minut? Potrząsnąłem głową. Nie będę się mieszać. Wziąłem ołówek i jak zwykle zacząłem coś pisać.
Godzina minęła w oku mgnienia. Po chwili już wszyscy byli przy klasie. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
-Mam dla was wasze sprawdziany. -powiedział obojętnie pan Mulvey. -Mogło być lepiej.
Lekko grubszy pan po 40-stce zaczął rozdawać testy.
-Lockwood! Znowu dopuszczający z takimi ocenami nie przepuszczę cię do trzeciej klasy! -powiedział i w tym momencie potknął się o ławkę, a sprawdziany wypadły mu z ręki. Cała klasa zaczęła się śmiać. Ja wstałem i pomogłem zbierać kartki. Coś zwróciło moją uwagę. Perfekcyjnie obliczenia, 100 % z testu i nazwisko Lockwood Maggie.
-Oddawaj to! -syknęła zdenerwowana dziewczyna wyrywając mi test z ręki. Spojrzałem na nią pytająco, jednak po chwili wstałem i oddałem testy nauczycielowi.
Usiadłem na swoje miejsce. Mój sprawdzian jak zawsze dostałem jako ostatni.
-Znowu dwa? -powiedziałem zirytowany.
-Musisz ogarnąć ten materiał. Jest ci potrzebny do testu na koniec liceum. -powiedział obojętnie Mulvey.
-Super. -burknąłem pod nosem.
Lubiłem się uczyć, ale matematyka to nie był mój przedmiot. Wszystkie liczby mieszały mi się. A jednostki to już najgorsze co może być. Myli mi się to nano, mili i co tam jeszcze jest. Nigdy nie mogłem tego zapamiętać. Wolałem takie przedmioty jak angielski czy muzyka.
-Podaj do Maggie. -szepnął Max Marin, jej chłopak.
Z obojętnością podałem dalej karteczkę od Maxa.
-Horan,co ty tam masz? -powiedział groźnie Mulvey i wyrwał mi kartkę z ręki. Świetnie, jak zwykle mi się dostanie.
Mężczyzna otworzył kartkę i po chwili z jego twarzy zniknął gniew i pojawiło się zdziwienie.
-Horan, Marin, Lockwood zostańcie po lekcji. -wymamrotał i wrócił do swojego miejsca.
-Świetnie to rozegrałeś. -szturchnął mnie Max. Maggie rzuciła mi tylko spojrzenie typu: ''brawo''.
Po kilku wspaniałych przykładach logarytmów, dzwonek zadzwonił. Gdy chciałem wyjść z klasy, usłyszałem za sobą głos Mulvey'a:
-Horan, a ty gdzie się wybierasz?
-Ja nic nie zrobiłem. Podałem tylko tą głupią kartkę dalej! -powiedziałem zdenerwowany.
-Spokojnie, nie chodzi mi o tą kartkę. Choć z drugiej strony uważaj co piszesz, Max... -spojrzałem na matematyka ze zdziwieniem.
-Więc o co? -spytała Maggie.
-Chcę, żebyście poprowadzili razem lekcje otwartą.
-CO? -krzyknęliśmy wszyscy.
-Niall jest dobrym organizatorem i plastykiem, więc zaprojektuje stoisko. Max będzie zachęcał wszystkie dziewczyny do wybierania klas matematycznych. A Maggie... będziesz rozwiązywać zadania.
-Czemu Maggie ma rozwiązywać zadanie? Przecież ma gorsze oceny niż ja. -powiedział zdziwiony Max.
-Właściwie to nie...-szepnęła Maggie do Maxa.
-Słucham? -powiedział zdezorientowany chłopak.
-Nie wnikam w wasze sprawy, ale macie to zrobić.
Wyszliśmy z sali. Maggie wzięła Maxa za rękę, a on niechętnie wszedł za nią do kantorka woźnego. Sam skierowałem się ku sali biologicznej.
*pespektywa Maggie*
-Powiesz mi, o co chodziło? -spytał mnie zdenerwowany Max.
-Uspokój się. Po prostu mam trochę lepsze oceny, niż mówi to pan Mulvey...
-Lepsze czyli...
-Same szóstki. -powiedziałam prosto z mostu.
-Ale czemu Mulvey... Czemu ty kłamałaś?
-Nie chciałam, żebyście mieli mnie za jakąć kujonkę!
-Więc lepiej było nas okłamywać? -powiedział, a po jego słowach zapadła cisza.
Co miałam mu odpowiedzieć? Po moich policzkach spłynęły łzy. I to wcale nie przez to, że dowiedział się o moich ocenach. Zdałam sobie sprawę, że nic o mnie nie wiedzą. Kłamię codziennie. Zmarnowany chłopak opuścił kantorek woźnego trzaskając przy tym drzwiami.Oparłam się o ścianę i opadłam na ziemię. Zamknęłam oczy i zaczęłam płakać.Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
~~
Hejj! Jest rozdział trzeci! :D Co sądzicie? Po raz pierwszy z perspektywy Nialla! :) Liczę na opinię w komentarzach. ♥
sobota, 2 marca 2013
Rozdział 2 ''Jestem Maggie Lockwood i jestem fantastyczna''
*perspektywa Maggie*
~22.00~
Zamykałam właśnie sklep. Jak zwykle, w duchu modliłam się, żeby nikt z moich znajomych nie szedł akurat przypadkiem tą drogą. Na szczęście nikogo nie widziałam. Skierowałam się ku przystankowi. Wsiadłam w ostatni autobus i pojechałam do domu.
Weszłam do mieszkania. Zdjęłam buty i po cichu powędrowałam do kuchni. Mama pewnie już wróciła z pracy. Nie chcę jej budzić. Wstaje o 5.00 i wraca o 20.00 do domu. Sięgnęłam po mały jogurt naturalny i skierowałam się w stronę mojego pokoju.
''Świetnie'' -powiedziałam myśląc ile jest na jutro zadane. I tak spędziłam uroczy wieczór z koleżanką biologią i przyjaciółką matematyką.
~nazajutrz, po lekcjach~
Dzień w szkole minął dość szybko. Wyszłam z budynku równie szybko wykręcając się kumpelą, że muszę coś zrobić.
Gdy dobiegłam na przystanek właśnie dojechał mój autobus. Wskoczyłam do niego i pospiesznie zajęłam miejsce.
Nie wiem dlaczego, ale akurat tą linią prawie nigdy nikt nie jeździł.W tym momencie do autobusu wszedł znajomy mi blondyn. Opuściłam głowę w dół, żeby mnie zauważył, co było dość proste, gdyż autobusem jechały może z trzy osoby. Wracając do chłopaka. Nawet nie kojarzę jak się nazywa. Jest w równoległej klasie. Typowy dziwak. Z nikim nie rozmawia, tylko siedzi i coś pisze. Często naśmiewamy się z niego. Jest typowym kozłem ofiarnym. Kątem oka spojrzałam na towarzysza podróży. Miał, jak już wcześniej wspomniałam blond włosy i niesamowite niebieskie oczy. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi... Boże co ja gadam. Potrząsnęłam głową i skierowałam swój wzrok w okno. Na niebie zgromadziły się czarne chmury, a po chwili już padało. Zaraz miałam wysiadać. Spojrzałam na blondyna i w tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak uśmiechnął się do mnie, co spowodowało u mnie rumieńce. Odwróciłam wzrok w inną stronę. Wzięłam swoją torbę i wyszłam z autobusu. Nie patrząc na nic, skierowałam się do sklepu. Przy tylnym wejściu rozejrzałam się jeszcze-jak za każdym razem- czy nikt z moich znajomych nie idzie. Odetchnęłam z ulgą, gdy uznałam, że nikogo nie poznaje. Weszłam do sklepu.
-Hej Maggie! -usłyszłam ciepły głos pani Foster.
-Dzień dobry! -odpowiedziałam z uśmiechem.
Lubiłam panią Foster. Była to starsza kobieta, która również pracowała w sklepie, jako spec od fortepianów. Zawsze chciałam nauczyć się na nich grać, ale jakoś nie było okazji.
Zdjęłam mój wełniany sweterek i ubrałam firmowy t-shirt z logiem sklepu. Spięłam włosy w koka, zdjęłam soczewki i ubrałam okulary.
Co by było, gdyby inni zobaczyli mnie w okularach? Jak to stwierdziliśmy okulary są okropnie niemodne. A ja? Przecież jestem Maggie Lockwood i jestem fantastyczna. Tak przynajmniej często słyszę.
Po kilku godzinach za ladą, usłyszłam coś pięknego. Ktoś obok w sali grał na fortepianie. Przekonana, że to pani Foster ruszyłam w kierunku sali. Nie przerywając wspaniałej muzyki uchyliłam lekko drzwi. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam i usłyszałam. Ujrzałam przed sobą blondyna ze szkoły. W skupieniu patrzył na klawisze. To, co słyszałam było wprost niesamowite. Każdy dźwięk był przemyślany i zagrany perfekcyjnie.
Z wrażenia otworzyłam usta. Gdy chciałam odrobinę się cofnąć potknęłam się o jakiś stos segregatorów. Upadłam z wielkim hukiem na ziemie. Nagle melodia grana na fortepianie ustała. Szybko wstałam i schowałam się za firankę. Po kilku sekundach z sali wyszedł znany mi już blondyn. Rozejrzał się, spojrzał na chaos, który narobiłam i wyszedł z lekkim uśmiechem (?) na twarzy. Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam trzask drzwi, a potem błogą ciszę. Wyszłam zza firany. Weszłam z powrotem na salę sklepu.
''Cholera'' -przeklnęłam w myślach. Zobaczyłam przed sobą chłopaka. Schowałam się za pianinem, a potem na czworaka przeczołgałam się za ladę. To chyba jeszcze bardziej żałosne niż jakby zobaczył, że tu pracuję. Wysunęłam lekko głowę. Blondyn ścisnął dłoń uśmiechniętej pani Foster i wyszedł ze sklepu.
~nazajutrz~
Siedziałam właśnie z moją ekipą w kafejce szkolnej. Słyszałam jak CeCe zawzięcie dyskutuje z Mir o jakimś nowym teldysku Rihanny. Myślami byłam jednak gdzie indziej. Cały czas miałam w głowie te piękną melodię.
-A ty co sądzisz? -usłyszłam od CeCe.
-Przepraszam, nie słuchałam. -odpowiedziałam wracając do rzeczywistości.
-A o czym tak intensywnie myślisz? Cały dzień jesteś z głową w chmurach. -powiedziała Mir.
-A o niczym ważnym.-odpowiedziałam szybko.
Zobaczyłam jak ten sam blondyn wchodzi do kafejki.
-Kto to jest? -zwróciłam się do Mirandy.
-On? -powiedziały jednocześnie, na co przytaknęłam.
-Niall Horan. Powszechnie znany dziwak. Brak znajomych i dobre oceny. Przeniósł się do tej szkoły we wrześniu. -powiedziała Jenna , która zawsze wiedziała wszystko o wszystkich.
-To o nim tak myślisz? Co na to powie Max? -powiedziała CeCe.
-Na co, coś powiem? -usłyszałam za sobą głos Maxa.
-Na to, że może wyszlibyśmy dziś gdzieś razem? -uśmiechnęłam się.
-Wiesz...Dzisiaj zbytnio nie mogę. Mam trening.
-Dobra rozumiem. -powiedziałam nieco smutniej.
-O to Matt i Jake, muszę lecieć. Paa! -pocałował mnie w policzek i poszedł w kierunku swoich kumpli.
Ostatnio nie układa nam się za dobrze. Treningi są ważniejsze niż ja. Wiem, że to samolubne myślenie, ale kiedyś widywaliśmy się codziennie. Teraz nawet w weekendy nie ma czasu. Nie ukrywam, że często mnie to rani.
-W porządku?-spytała Mir.
-Taa. Przejdę się, ok? -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
Dziewczyny przytaknęły. Wzięłam swoją torbę i ruszyłam w kierunku szkolnego ogródka. Lubiłam tam przebywać, zwłaszcza w ładną pogodę, taką jak dzisiaj. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon. Włączyłam piosenkę, którą zawsze słucham, gdy nie mam za dobrego nastroju. Mam do tej melodiii duży sentyment, gdyż przy tej piosence Max pierwszy raz zwrócił na mnie uwagę i zatańczył ze mną na szkolnym balu. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki, gdy ujrzałam przed sobą... jak on był? Nialla? Ku mojemu zdziwieniu wcale nie szedł sam. Towarzyszyła mu Jade. Moja dawna przyjaciółka. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Czemu? Sama nie wiem. Szli razem i wyglądali na szczęśliwych. Kiedy przyjaźniłam się z Jade wszytko było prostsze. Nie byłyśmy popularne, miałyśmy swoje zwyczaje, żarty, które śmieszyły tylko nas. Ale coś za coś. Byłyśmy dwoma dziwaczkami z klasy. Nikt nas nie lubił, a wręcz się z nas naśmiewano. Gdy postanowiłyśmy się zmienić, to mnie wybrano na nową gwiazdę szkoły. Mnie wzięto do elity szkoły. Chciałam wprosić Jade, jednak Mir uparcie powtarzała, że nie jest nam potrzebna. Zaczęłam się spotykać z nowymi znajomymi. Ludzie mnie rozpoznawali. Chcieli być tacy jak ja. Jade powiedziała, że zmieniłam się. Stałam się wredną, kłamliwą suką. Wtedy powiedziałam, że ma się wynosić i że wcale mnie nie zna. Jednak z biegiem czasu, zorientowałam się, że miała całkowitą rację. I to chyba najbardziej mnie bolało. Udaję kogoś kim nie jestem. Gdy się jeszcze przyjaźniłyśmy, obiecałyśmy sobie, że nigdy się nie zmienimy i będziemy się przyjaźnić do końca życia. Od tamtego czasu jednak wszystko się zmieniło. Znajomi, charaktery i my.
~~
Siema! ♥ Przepraszam, że tak późno dodaję, ale dopiero teraz miałam czas ;) Obiecuję, że będę dodawać o wiele częściej, oczywiście jeśli będziecie chciały :D
poniedziałek, 11 lutego 2013
Rozdział 1 ''Inna niż oni''
*perspektywa Maggie*
~2012 r., Mullingar~
-O boże, nienawidzę chemii. -powiedziała zniechęcona Mir.
-To była matematyka. -upomniałam niezbyt bystrą kumpelę.
-Co za różnica? -wtrąciła CeCe.
Stałyśmy przy szafkach, gdy podszedł do nas Max, mój chłopak.
-Hej kochanie.-powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
-Hej. -odpowiedziałam zamykając moją szafkę.
-To co idziemy do galerii? - zaproponowała Jenna, która właśnie przyszła.
Wszyscy poparliśmy ten pomysł. Całą naszą ekipą wyszliśmy ze szkoły. Wsiedliśmy do Mercedesa Maxa i ruszyliśmy. Dojechaliśmy do Westfield Stratford i już po kilku minutach wszyscy mieli już coś kupione. Wszyscy oprócz mnie.
Moja sytuacja jest trochę...jak by to powiedzieć...Skomplikowana. Należę do tzw. elity odkąd skończyłam 14 lat. Bogaci, popularni, wredni szpanerzy. Często też niezbyt rozumni. Pewnie wiele z was spotkało się z czymś takim. Wiedziałam z kim się przyjaźnie. Mimo, że jestem inna niż oni, często zachowuję się tak samo podle. Spytacie, czemu inna? Wcale nie jestem bogata, nie mieszkam w willi z 30 sypialniami i basenem. Można powiedzieć, że jestem raczej biedna, mieszkam z mamą w wielkim, starym wieżowcu na obrzeżach miasta. Dobrze się uczę, choć innym wmawiam zupełnie co innego. Nie noszę ciuchów za 1 000 funtów. Faktycznie mam firmowe ciuchy. Skąd? Odpowiedź jest prosta. Lumpeksy.
Pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego mnie lubią? Za mój charakter? NIE. Za wygląd? BŁĄD. Po prostu nic o mnie nie wiedzą, taka jest prawda.
-Widziałaś jak Caroline się ubrała? -zaśmiała się głośno Jenna, wyjmując swoją nową szminkę od Channela i smarując nią swoje malinowe usta.
-Skąd ona bierze takie szmaty? -dodała rozbawiona CeCe, siorbiąc karmelowe frappucino.
-Pewnie z lumpeksu! -powiedziałam ze śmiechem, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Po czym, tylko siorbałam moje caffe latte.
-Coś cię martwi? -zwrócił się do mnie troskliwie Max.
-Nie wszystko w porządku, tylko trochę głowa mnie boli. -powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i złapał mnie za rękę. Tym razem odpowiedziałam mu prawdziwym uśmiechem. Mimo pozorów Jenna, Miranda, CeCe i Max, byli całkiem normalni. Przynajmniej wśród przyjaciół. Jednak wiedziałam, że umieją dopiec. Sama nie raz już tego doznałam.
Chwilę pogadaliśmy, a potem nadszedł czas na powrót do domu, właściwie ja wrócę do domu po 22.00.
-Na pewno nie chcesz, żeby cię podwieźć? -spytał Max.
-Nie, przejdę się. -powiedziałam i pożegnałam się z przyjaciółmi.
Skierowałam się na przystanek autobusowy. Weszłam do autobusu i po jakiś 30 minutach znalazłam się pod budynkiem, gdzie pracuję. Właścicielką była koleżanka mamy więc bez trudności mnie zatrudniła. Pracuję na kasie w sklepie muzycznym. Niezbyt zaszczytne miejsce jak na królową elity szkolnej, ale nikt tym nie wiedział. I tak miało zostać. Mama jest położną i często brakuje nam pieniędzy. Dlatego chciałam jej pomóc. Nieważne jak moja reputacja na tym ucierpi. Nie chciałam jednak stać się zerem jakim już byłam. Dlatego wybrałam sklep na obrzeżach Londynu, w biednej dzielnicy, gdzie nigdy nikt nie chodzi. Nie zarabiałam może jakiejś ogromnej sumy, ale miałam na swoje wydatki i nie martwiłam przy tym mamy kwestiami finansowymi.
Nie ma dnia, żebym nie myślała, co by było gdyby... Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
Może moje życie zdaje się być dla ciebie jednym wielkim kłamstwem, ale tak żyję. Nie chcę być tym zerem, którym byłam przyjaźniąc się z Jade. Nie chcę być wyśmiewana. Po prostu nie chcę być sobą.
~~
Jak wrażenia po pierwszym rozdziale?
Wiem, nie umiem pisać początków >.<
Pewnie na początku trudno będzie wam zapamiętać imiona *chyba, że tylko ja tak mam xd*
Nie wiem co tu jeszcze napisać, więc pozdrawiam xx
~2012 r., Mullingar~
-O boże, nienawidzę chemii. -powiedziała zniechęcona Mir.
-To była matematyka. -upomniałam niezbyt bystrą kumpelę.
-Co za różnica? -wtrąciła CeCe.
Stałyśmy przy szafkach, gdy podszedł do nas Max, mój chłopak.
-Hej kochanie.-powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
-Hej. -odpowiedziałam zamykając moją szafkę.
-To co idziemy do galerii? - zaproponowała Jenna, która właśnie przyszła.
Wszyscy poparliśmy ten pomysł. Całą naszą ekipą wyszliśmy ze szkoły. Wsiedliśmy do Mercedesa Maxa i ruszyliśmy. Dojechaliśmy do Westfield Stratford i już po kilku minutach wszyscy mieli już coś kupione. Wszyscy oprócz mnie.
Moja sytuacja jest trochę...jak by to powiedzieć...Skomplikowana. Należę do tzw. elity odkąd skończyłam 14 lat. Bogaci, popularni, wredni szpanerzy. Często też niezbyt rozumni. Pewnie wiele z was spotkało się z czymś takim. Wiedziałam z kim się przyjaźnie. Mimo, że jestem inna niż oni, często zachowuję się tak samo podle. Spytacie, czemu inna? Wcale nie jestem bogata, nie mieszkam w willi z 30 sypialniami i basenem. Można powiedzieć, że jestem raczej biedna, mieszkam z mamą w wielkim, starym wieżowcu na obrzeżach miasta. Dobrze się uczę, choć innym wmawiam zupełnie co innego. Nie noszę ciuchów za 1 000 funtów. Faktycznie mam firmowe ciuchy. Skąd? Odpowiedź jest prosta. Lumpeksy.
Pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego mnie lubią? Za mój charakter? NIE. Za wygląd? BŁĄD. Po prostu nic o mnie nie wiedzą, taka jest prawda.
-Widziałaś jak Caroline się ubrała? -zaśmiała się głośno Jenna, wyjmując swoją nową szminkę od Channela i smarując nią swoje malinowe usta.
-Skąd ona bierze takie szmaty? -dodała rozbawiona CeCe, siorbiąc karmelowe frappucino.
-Pewnie z lumpeksu! -powiedziałam ze śmiechem, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Po czym, tylko siorbałam moje caffe latte.
-Coś cię martwi? -zwrócił się do mnie troskliwie Max.
-Nie wszystko w porządku, tylko trochę głowa mnie boli. -powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i złapał mnie za rękę. Tym razem odpowiedziałam mu prawdziwym uśmiechem. Mimo pozorów Jenna, Miranda, CeCe i Max, byli całkiem normalni. Przynajmniej wśród przyjaciół. Jednak wiedziałam, że umieją dopiec. Sama nie raz już tego doznałam.
Chwilę pogadaliśmy, a potem nadszedł czas na powrót do domu, właściwie ja wrócę do domu po 22.00.
-Na pewno nie chcesz, żeby cię podwieźć? -spytał Max.
-Nie, przejdę się. -powiedziałam i pożegnałam się z przyjaciółmi.
Skierowałam się na przystanek autobusowy. Weszłam do autobusu i po jakiś 30 minutach znalazłam się pod budynkiem, gdzie pracuję. Właścicielką była koleżanka mamy więc bez trudności mnie zatrudniła. Pracuję na kasie w sklepie muzycznym. Niezbyt zaszczytne miejsce jak na królową elity szkolnej, ale nikt tym nie wiedział. I tak miało zostać. Mama jest położną i często brakuje nam pieniędzy. Dlatego chciałam jej pomóc. Nieważne jak moja reputacja na tym ucierpi. Nie chciałam jednak stać się zerem jakim już byłam. Dlatego wybrałam sklep na obrzeżach Londynu, w biednej dzielnicy, gdzie nigdy nikt nie chodzi. Nie zarabiałam może jakiejś ogromnej sumy, ale miałam na swoje wydatki i nie martwiłam przy tym mamy kwestiami finansowymi.
Nie ma dnia, żebym nie myślała, co by było gdyby... Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
Może moje życie zdaje się być dla ciebie jednym wielkim kłamstwem, ale tak żyję. Nie chcę być tym zerem, którym byłam przyjaźniąc się z Jade. Nie chcę być wyśmiewana. Po prostu nie chcę być sobą.
~~
Jak wrażenia po pierwszym rozdziale?
Wiem, nie umiem pisać początków >.<
Pewnie na początku trudno będzie wam zapamiętać imiona *chyba, że tylko ja tak mam xd*
Nie wiem co tu jeszcze napisać, więc pozdrawiam xx
niedziela, 10 lutego 2013
Prolog
~marzec, 1995~
Ellen Lockwood w wieku 17 lat zaszła w ciąże. Była to wpadka na wakacyjnej imprezie. Mimo to nastolatka postanowiła urodzić dziecko, co nie spodobało się ojcu dziecka, 19-letniemu Benowi.
Nastolatek nalegał na usunięcie ciąży, jednak El była nieugięta. Przez co kilka dni po urodzeniu dziecka, Ben po prostu zaczął się pakować i chciał wyjechać zostawiając młodą mamę z dopiero co urodzonym dzieckiem.
-Czyli tak po prostu wyjedziesz i nas zostawisz? -mówiła przez łzy młoda kobieta.
-To twoje dziecko, nie moje. -usłyszała od ojca jej dziecka.
Kobieta nie była zamożna, można by było nawet powiedzieć, że była biedna. Były takie dni, że nie było ją nawet stać na kawałek chleba, a co dopiero na utrzymanie dziecka. Jednak dawała radę. Dla jej kochanej córeczki, która była jej oczkiem w głowie.
~~
Dobra jest taki krótki prolog :) Od razu obiecuję, że rozdziały będą co najmniej kilka razy dłuższe... Oczywiście jeśli wam się spodoba! :D
Ellen Lockwood w wieku 17 lat zaszła w ciąże. Była to wpadka na wakacyjnej imprezie. Mimo to nastolatka postanowiła urodzić dziecko, co nie spodobało się ojcu dziecka, 19-letniemu Benowi.
Nastolatek nalegał na usunięcie ciąży, jednak El była nieugięta. Przez co kilka dni po urodzeniu dziecka, Ben po prostu zaczął się pakować i chciał wyjechać zostawiając młodą mamę z dopiero co urodzonym dzieckiem.
-Czyli tak po prostu wyjedziesz i nas zostawisz? -mówiła przez łzy młoda kobieta.
-To twoje dziecko, nie moje. -usłyszała od ojca jej dziecka.
Kobieta nie była zamożna, można by było nawet powiedzieć, że była biedna. Były takie dni, że nie było ją nawet stać na kawałek chleba, a co dopiero na utrzymanie dziecka. Jednak dawała radę. Dla jej kochanej córeczki, która była jej oczkiem w głowie.
~~
Dobra jest taki krótki prolog :) Od razu obiecuję, że rozdziały będą co najmniej kilka razy dłuższe... Oczywiście jeśli wam się spodoba! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)